Pański Dom na wyciągnięcie ręki
Tomasz Miszczyk, jeleniogórski archeolog, w przedostatni dzień prac wykopaliskowych odkrył prawdopodobnie miejsce, w którym stał niegdyś tajemniczy zamek – Pański Dom. Pieniądze na badania archeologiczne – 5 tyś. zł – dał Muzeum Karkonoskiemu Urząd Marszałkowski. Na badaniach bardzo zależało tak Miszczykowi, jak i wiceburmistrzowi Karpacza, Ryszardowi Rzepczyńskiemu. Legendarny Pański Dom leżeć miał bowiem w Karkonoszach opodal kurortu.
– Był on wzmiankowany jedynie przez dziewiętnastowiecznych niemieckich krajoznawców – mówi Tomasz Miszczyk. – Później powtórzył te wiadomości w przewodniku Tadeusz Steć. – Danych na temat Pańskiego Domu jest bardzo niewiele. Wiadomo jedynie, że miał powstać mniej więcej w tym samym czasie co Chojnik – na początku XIV w. – i należeć do któregoś z Bolków Świdnicko-Jaworskich. Niemcy określili go jako strażnicę graniczną bądź zamek myśliwski.
Niestety, w żadnych innych źródłach, na przykład w spisach warowni, nie ma o nim najmniejszej nawet wzmianki. Dlatego był on jeszcze kilkanaście dni temu traktowany bardziej jako twór baśniowy niż rzeczywisty. A jednak…
W latach osiemdziesiątych zamku poszukiwał dr Krzysztof Jaworski z Uniwersytetu Wrocławskiego. Nie udało mu się niestety znaleźć żadnych jego śladów. O poszukiwaniach opowiedział Tomaszowi Miszczykowi, który postanowił badania kontynuować. Gdy pieniądze na nie pomógł uzyskać od władz województwa wiceburmistrz Rzepczyński, wspólnie z dr. Jaworskim wytypowano teren i rozpoczęto poszukiwania. Trwały one dwa tygodnie.
– Przez długi czas natrafialiśmy jedynie na ceramikę i obiekty z baroku -opowiada Tomasz Miszczyk. – Zidentyfikowaliśmy je jako pozostałość po osadzie kurzackiej, czyli miejscu, w którym wypalano niegdyś węgiel drzewny. W sumie samo znalezisko nie było niczym nadzwyczajnym, gdyż o istnieniu osady wiedziano już od dawna. Powstała prawdopodobnie około roku 1633. Z drugiej jednak strony w jednym z dziewiętnastowiecznych tekstów napisano, iż Pański Dom stać miał właśnie w tym miejscu, gdzie osada.
– W piątek, przedostatniego dnia prac, zaczęliśmy wydobywać z ziemi fragmenty kafli – opowiada Miszczyk. – Pochodziły bezsprzecznie z wczesnego renesansu. Jest ich dużo. Świadczą o tym, że w tym miejscu stały nie tylko budy kurzackie, ale również budowla bez porównania trwalsza – z piecami, dzięki którym dało się w niej mieszkać także w niesprzyjających warunkach atmosferycznych.
Wiadomo już, że zamek leżał na tarasach, w które był wkomponowany. Znajdował się niedaleko szlaku prowadzącego przez Karkonosze do Czech. Tomasz Miszczyk nie chce zdradzić miejsca znaleziska, ponieważ boi się, że zostałoby ono spenetrowane przez poszukiwaczy skarbów. A skarbów tam na pewno nie ma – są ogromnej wartości historycznej fragmenty kafli, ale na pewno nic materialnie cennego.
– Zamek leży w Dolinie Pląsawy, przy drodze na Polanę Karkonoską – zdradza Tomasz Miszczyk. – Na szczęście w terenie trudno dostępnym, należącym do Karkonoskiego Parku Narodowego, z którym świetnie się nam współpracowało, i poza szlakami.
Pański Dom jest najwyżej położonym zamkiem w Polsce, a prace archeologiczne były prawdopodobnie pracami prowadzonymi na najwyższej w kraju wysokości. W tym roku nie da się ich już niestety kontynuować ze względu na zbliżającą się zimę. W przyszłym roku dalsze prace przewidziano prawdopodobnie na lato i jesień.
Znalezienie pozostałości po Pańskim Domu to nie lada sensacja. Jej konsekwencją będzie przesunięcie o sto, a być może nawet o dwieście lat osadnictwa w Karkonoszach. Dotychczas sądzono bowiem, że pierwsze osady powstały w górach (w okolicach Karpacza i Szklarskiej Poręby) dopiero po zakończeniu wojny trzydziestoletniej, a więc mniej więcej w połowie XVII w. Datę tę teraz trzeba będzie znacznie obniżyć.
Źródło: Zbigniew Rzońca – Nowiny Jeleniogórskie