Dolina Pałaców i Ogrodów

Unikatowa Dolina Pałaców i Ogrodów traci szanse na wpisanie na listę UNESCO. Powód? Urzędnicy zgodzili się na kopalnię w sercu parku krajobrazowego. W Dolinie Pałaców i Ogrodów znajduje się ponad 30 warowni, dworów, rezydencji.

Pałac w Wojanowie

O największym w Europie kompleksie pałacowo-parkowym pod Jelenią Górą znawcy przedmiotu mówią zgodnie – perełka, cud. Na obszarze 100 km kw. znajduje się ponad 30, w większości odrestaurowanych, obiektów otoczonych zespołami parkowymi. To średniowieczne warownie, renesansowe dwory, barokowe pałace i XIX-wieczne rezydencje, wiele z nich zaprojektowanych przez wybitnych architektów.

Gminy, na terenie których leży dolina, utworzyły Park Kulturowy, a Fundacja Pałaców i Ogrodów wystąpiła w maju do ministra kultury o wpisanie terenu na Listę Pomników Historii. To krok w drodze na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Aleja ciężarówek

– To nie mrzonki – tak o pomyśle fundacji mówi Barbara Werner, szefowa Komisji Ogrodów Historycznych i Krajobrazu Kulturowego Polskiego Komitetu Narodowego (afiliowanego przy UNESCO) i wiceprzewodnicząca Komisji Krajobrazu Kulturowego UNESCO w Europie. – Sama dolina spełnia wszystkie kryteria, a wpisanie jej na listę sugerowali nawet zagraniczni eksperci.

Potwierdza to dr Andrzej Michałowski, który opiniuje dla UNESCO propozycje wpisów na listę. – Ale problemem jest strefa buforowa i jej złe oddziaływanie na dolinę – zaznacza.

Tą strefą jest Rudawski Park Krajobrazowy, w którego sercu działa odkrywkowa kopalnia granitu. O jej zamknięcie zabiegają od lat mieszkańcy pobliskiej wsi Karpniki. Kopalnia, której zezwolono na przeprowadzanie dwóch odstrzałów dziennie, leży zaledwie 300 metrów od zabudowań. A przez wieś codziennie przejeżdża kilkanaście 40-tonowych ciężarówek z urobkiem, dewastując okoliczne drogi.

– Codziennie rozjeżdżają np. biegnącą przez dolinę pałaców Aleję Lipową, wpisaną do rejestru zabytków – mówi Anna Śniegucka ze Stowarzyszenia Karpniki, architekt krajobrazu.

Kopalnia eksploatowana przez firmę Pol-Skal działa nie tylko wbrew woli mieszkańców, lecz przede wszystkim wbrew kilkunastu zatwierdzonym planom i strategiom rozwoju turystyki. W ubiegłym roku problem mógł się rozwiązać sam, wraz z wygaśnięciem koncesji. – Ale wójt w tajemnicy przed radnymi i mieszkańcami zapalił zielone światło dla kopalni na kolejne 40 lat – oburza się Śniegucka.

Wójt mówi o milionach

Mieszkańcy nie mogą dociec, dlaczego wójt tak obstaje za kopalnią. Bo ta zatrudnia raptem pięć osób z gminy, do budżetu wpływa ok. 100 tys. zł rocznie. – A tylko w pałacach doliny zatrudnienie ma 150 osób – zauważa Śniegucka.

Zdzisław Pietrowski, wójt gminy Mysłakowice, na terenie której leży kopalnia, tłumaczy, że teraz nie może już wstrzymać procedury przedłużenia koncesji. – Naraziłbym gminę na odszkodowania, które trzeba by zapłacić kopalni – mówi. Biegły, na zlecenie wójta, wyliczył, że odszkodowanie wyniosłoby 30 mln zł lub nawet 100 mln zł. Problem w tym, że według tych wyliczeń gmina miałaby zapłacić kilka milionów za zakład przetwórstwa, który jeszcze nie istnieje. A wyższa kwota odszkodowania powstała przy założeniu, że obszar wydobycia się podwoi.

Urząd marszałkowski Dolnego Śląska, który przedłużył koncesję, nie zbadał, jak działalność kopalni wpływa na środowisko. Do porządku dziennego przeszedł nad faktem, że kopalnia, w której w 2004 r. wydobywano kilkaset ton rocznie, trzy lata później pozyskała już blisko 100 tys. ton. Urzędnicy zasłaniają się raportem o oddziaływaniu kopalni na środowisko z 1996 r. i faktem, że wójt, z którym konsultował się urząd, stwierdził, iż nowy raport w tej sprawie jest niepotrzebny.

Wójt odbija piłeczkę: – Zapytano mnie tylko, czy kopalnia wpisana jest w miejscowym studium zagospodarowania. Odpowiedziałem, że tak. A w uwagach zaznaczyłem, że należy określić bezpieczną maksymalną wielkość wydobycia.

Pol-Skal tuż po przedłużeniu mu koncesji wystąpił o powiększenie obszaru wydobycia z niespełna 5 do prawie 10 ha. W tej sytuacji sporządzenie formalnej oceny oddziaływania na środowisko stało się konieczne. Raport zamówiony przez Pol-Skal był przychylny zamiarom kopalni. Zastrzeżeń nie miał wójt, ale skrytykowało go wiele instytucji – m.in. starosta jeleniogórski, urząd ochrony zabytków i organizacje społeczne. Argumenty: trwałe zniszczenie parku krajobrazowego, uciążliwość dla mieszkańców, dewastacja dróg i mostów oraz zmniejszenie ruchu turystycznego. Suchej nitki na raporcie nie zostawiła ekspertyza powołanego potem przez wójta zespołu niezależnych specjalistów. Wskazała m.in., że już teraz działalność kopalni źle wpływa na środowisko.

Co na to wójt? Zamierza powołać kolejnych ekspertów i tłumaczy, że chodzi przecież o „bardzo poważną decyzję”.

Cały ten proceduralny korowód może się okazać nieistotny, bo Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze po zbadaniu sprawy wysłała do Ministerstwa Środowiska sprzeciw w sprawie udzielenia koncesji Pol-Skalowi.

– Urząd marszałkowski nie zbadał, jak działalność kopalni wpływa na środowisko, choć miał obowiązek to zrobić – tłumaczy prokurator Violetta Niziołek, rzeczniczka jeleniogórskiej prokuratury. – Nie wziął pod uwagę ani protestów lokalnej społeczności, ani sugestii wójta. Naruszono też prawo geologiczne i górnicze, bo koncesja dla kopalni obejmuje drogę, która należy do gminy.

Ministerstwo po tym zawiadomieniu wszczęło z urzędu postępowanie o unieważnienie koncesji. Happy end dla doliny? Jeszcze nie, bo postępowanie zostało zawieszone, gdyż przed Wojewódzkim i Naczelnym Sądem Administracyjnym trwają sprawy o uznanie, kto właściwie jest stroną w tym konflikcie.

Wójt tymczasem przeforsował w radzie gminy przekazanie Pol-Skalowi gminnej drogi, by usunąć wady prawne dotyczące koncesji.

Działacze społeczni nie wierzą w działania ministerstwa. Wskazują, że resort środowiska o sytuacji w Karpnikach nie dowiedział się dopiero z prokuratury. – Zna ją doskonale od lat, a odwlekanie sprawy ze względu na ustalenie, kto jest stroną postępowania, to doskonała wymówka – uważa Śniegucka. – Brak decyzji blokuje nam odwołanie się do odpowiednich instytucji Unii Europejskiej.

Urząd marszałkowski nie jest przekonany, że kopalnia to przeszkoda do wpisania Doliny Pałaców i Ogrodów na listę UNESCO. Wójt też niespecjalnie wierzy w tę szansę. – Od lat tylko się o tym mówi – powątpiewa.

Barbara Werner wskazuje, że z powodu podobnego problemu ze strefą buforową przepadł wniosek austriackiego Bregenzerwaldu, pewniaka do wpisu. – A wpis na listę to nie tylko prestiż, ale i prawdziwa trampolina promocyjna dla całego regionu – twierdzi.

Na liście UNESCO jest 13 polskich obiektów, m.in. starówki w Warszawie, Krakowie i Toruniu, Puszcza Białowieska, obóz w Auschwitz i kopalnia soli w Wieliczce.

Jarosław Kałuski
www.rp.pl

Dodaj komentarz