Karkonoski GOPR otrzyma 2 śmigłowce

Ratownicy tej zimy dostaną do dyspozycji dwa nowoczesne śmigłowce typu Sokół. Będą mogli dotrzeć do każdego miejsca w Karkonoszach lub Górach Izerskich w ciągu 10 minut. Ranny znajdzie się w szpitalu po kolejnych 20 minutach. Wojsko weźmie na siebie wszelkie koszty związane z wykonywaniem zadań w górach.

– W ratownictwie kluczowa jest pierwsza godzina od chwili wypadku – mówi Krzysztof Czarnecki, szef wyszkolenia w grupie karkonoskiej GOPR.

Śmigłowce przylecą na początku grudnia z Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie stacjonuje 7. Dywizjon Lotniczy. – Zawdzięczamy to wieloletniej współpracy z armią. Nasi instruktorzy uczą żołnierzy wspinaczki i poruszania się w trudnych, górskich warunkach – mówi Maciej Abramowicz, naczelnik grupy.

Bazą śmigłowców będzie Góra Szybowcowa. Ratownicy z Karkonoszy co roku interweniują w ponad 500 wypadkach. Większość z nich to urazy narciarskie, więc najwięcej pracy mają zimą.
– Mamy już skompletowaną sekcję powietrzną. Wśród nich jest dwóch lekarzy – tłumaczy ratownik Jacek Kierzuń.

Członkowie zespołu będą pełnili dyżury codziennie, od rana do zmroku. Ranni będą transportowani do szpitala w Jeleniej Górze, który ma lądowisko.

Podobny system w Polsce działał jedynie w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. W Karkonoszach ostatni raz ratownicy potrzebowali pomocy śmigłowca w sierpniu tego roku, gdy niefrasobliwy turysta spadł ze skały podczas sesji zdjęciowej. Z otwartym złamaniem transport samochodem byłby dla niego bolesny. Wezwano maszynę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na jej przylot z Wrocławia trzeba było czekać 45 minut.

Śmigłowce LPR mają też inne ograniczenia. To przestarzałe Mi-2, nie przystosowane do działań w górach.
– Nie mogą zabierać ratowników, by przetransportować ich na miejsce wypadku. Zawsze musieliśmy dotrzeć tam w tradycyjny sposób i dopiero wzywać śmigłowiec – tłumaczy Czarnecki. Mi-2 potrzebuje równego miejsca do lądowania.Wojskowe sokoły mogą zawisnąć i opuścić ratowników za pomocą wyciągarki.

Ratownikom zdarzało się też korzystać z pomocy śmigłowców czeskich. W 2003 roku w rejonie schroniska Samotnia zwały śniegu zabiły ratownika GOPR i poważnie raniły trzy inne osoby. Dwa lata później w tym samym miejscu lawina przysypała dwóch goprowców. Jednego z nich zabrał do szpitala śmigłowiec LPR, drugiego przewiozła maszyna czeskiej policji.

Źródło: Rafał Święcki – POLSKA Gazeta Wrocławska

Dodaj komentarz