Podróż pociągiem parowym

W dniach 8–11 lutego b.r. Stowarzyszenie Miłośników Kolei z Katowic zorganizowało kolejny „maraton” dla miłośników trakcji parowej pod hasłem „Sudety 2001”. Przez cztery dni uczestnicy imprezy podróżowali pociągami parowymi po malowniczych liniach Dolnego Ślaska. Do prowadzenia tych pociągów przewidziany był parowóz Ty42–1. Niestety, na kilka dni przed imprezą uległ awarii i w związku z tym musiała go zastąpić inna jaworzyńska maszyna: Ty45–20.

Uczestnicy imprezy spotkali sie w czwartkowy poranek na stacji w Marciszowie, skąd kilka minut po godz. 6 skład wyruszył do Wojcieszowa Górnego, położonego na linii Marciszów – Jerzmanice Zdrój. Po półgodzinnym postoju w Wojcieszowie pociąg ruszył w drogę powrotną do Marciszowa. Skład złożony z „Bipy” i parowozu budził wielkie zdumienie wśród mieszkańców miejscowości położonych przy kolejowym szlaku (ruch pociągów zawieszono tam w 1992 r). Po krótkim postoju w Marciszowie pociąg wyruszył na linie do Kamiennej Góry. Na tej stacji nastąpił dwudziestominutowy postój, podczas którego uczestnicy mogli dokładniej obejrzeć ten niegdyś pięciokierunkowy węzeł. Przed laty odchodziły stąd pociągi do Okrzeszyna i Mysłakowic. Kto z nas dziś pamięta „okrężne” pociągi z Marciszowa do Jeleniej Góry, kursujące przez Kamienną Górę, Ogorzelec, Kowary i Mysłakowice? W tym roku mija 15 rocznica zawieszenia ruchu osobowego na tej linii, które to nastąpiło w 1986 roku. Przewozu pasażerów do Okrzeszyna zaniechano jeszcze wcześniej, bo w 1954 roku. Obydwie wspomniane wyżej linie są już częściowo rozebrane. Jedynie na niektórych ich odcinkach kursują towarowe pociągi zdawcze. Z Kamiennej Góry pociąg udał się do Lubawki, gdzie nastąpiło wodowanie parowozu. Stamtąd skład pojechał do Sędzisławia, po czym wrócił do Kamiennej Góry, skąd ponownie przez Sędzisław udał się do Wałbrzycha. Przy okazji nadmienić należy, że od następnego rozkładu jazdy planowane jest zamknięcie linii MarciszówKamienna Góra, zaś pociągi osobowe do Lubawki kursować mają nie z Marciszowa (jak obecnie), ale z Wałbrzycha.

Następny dzień uczestnicy imprezy spędzili na linii Wałbrzych – Mieroszów. Niestety, z powodu intensywnego ruchu pociągów w kierunku Mieroszowa nie można było zrobić wielu fotostopów. Po przyjeździe do Mieroszowa parowóz „urwał się” od składu i pojechał do czeskiego Mézimesti w celu obrócenia na tamtejszym trójkącie. W tym czasie część kolejowych fanów zajęła się fotografowaniem przejeżdżających przez Mieroszów pociągów planowych, zaś ci, których nie interesowało uwiecznianie na kliszy „rumunów” i „odkurzaczy” udali się do pobliskiego sklepu w celu uzupełnienia zapasów żywności. W drodze powrotnej do Wałbrzycha szlak był już wolny i nic nie stało na przeszkodzie w wykonywaniu zdjęć.

W sobotę na wałbrzyskiej stacji oczekiwał na uczestników dziewięciowagonowy skład towarowy, którym wyruszono na chyba najpiękniejszą dolnoślaską linię do Kłodzka. Mimo niesprzyjającej mglistej pogody wykonano wiele fotostopów na tej malowniczej, obfitującej w tunele, mosty i wiadukty linii. Po przyjeździe do Kłodzka uczestnicy udali się na odpoczynek do hotelu, zaś parowóz pojechał „lokiem” do Wałbrzycha, gdzie go obrządzono i obrócono.

W ostatnim dniu imprezy trasa pociągu wiodła z Kłodzka do Wałbrzycha. Jednak główną atrakcją dnia i jednocześnie „gwoździem” całej imprezy był wjazd na ostatni ocalały odcinek dawnej prywatnej Kolei Sowiogórskiej: ze Ścianwki Średniej do Nowej Rudy Słupca. Mimo, iż na peronie w Kłodzku witała nas gęsta mgła, podczas jazdy ze Ścinawki do Słupca stało się to, o czym wszyscy marzyli od początku imprezy: pojawiło się słońce! Towarzyszyło ono naszemu pociągowi do końca przejazdu, a zdjęcia które wykonaliśmy zrekompensowały choć po części brak pogody w poprzednich dniach. W sumie przedsięwzięcie „Sudety 2001” należy zaliczyć do udanych. Nie w pełni tylko dopisała pogoda lecz trudno mieć o to pretensje do organizatorów. Następne spotkanie miłośników „pary” na Dolnym Śląsku planowane jest na przełomie września i października. Czy uda sie plany zrealizować? Czas pokaże.

Źródło: Koleje Małe i Duże 2/2001, Łukasz Alczewski