Legenda o założeniu klasztoru

W siedem czy osiem lat po śmierci księcia Bolka Łysego (Rogatki), jego syn Bolko Surowy powracał późną jesienią z czeskiej Pragi przez Lubawkę do Świdnicy i w zamku kapelana Straży w Stróży (Kamiennej Górze) się zatrzymał, by dać jeden dzień odpoczynku zmęczonym przebyta droga koniom i towarzyszącym mu ludziom. Ale nie wyjechał z kasztelańskiego zamku tak, jak planował, (…), odbił się od gromady łowców i pobłądził wśród gęstego boru. Także czapkę, torbę myśliwską, rękawice i róg zgubił, łuk złamał i konia ochwacił. Z oszczepem tylko, wiodąc kulejącego rumaka, powrotnej drogi do Stróży szukał (…).

Kroczył wiec książę wolno przed siebie zdając dobrze sobie sprawę z tego, że gdyby usiadł, to zmęczony zaraz uśnie i na kość zamarznie. Czuł, że opadają go siły. (…).

W wyobraźni zobaczył swoje zwłoki na śniegu i nieżyjącego konia pogryzionego przez wilki. Obleciał go wielki strach i otarł zimny pot z czoła. „Ratuj mnie Matko Boża” zawołał, „ratuj mnie”. (…). Za uratowanie obiecał zbudować kościół. Potem rozejrzał się wokół siebie i za pobliskim drzewem dostrzegł kobieca postać ubrana w biała szatę. Śmierć przyszła po mnie, pomyślał sobie książę i poczuł dziwne drżenie ciała. „Najświętsza Panienko, ratuj mnie”, zawołał głośno: „Kościół Ci wybuduje”.

Co nastąpiło dalej książę nie umiał powiedzieć. Po odzyskaniu przytomności na zamku w Stróży dowiedział się, że przywiózł go tam Żyd – przewoźnik.

Książę wynagrodził owego Żyda za uratowanie mu życia i po kilkudniowym odpoczynku wyjechał do Świdnicy. Po czasie zapomniał o przygodzie w borach nad Zadrną i o złożonej obietnicy. Po upływie kilkudziesięciu lat od owego zdarzenia, książę wyjechał któregoś dnia w gorące lato, aby w tych lasach zapolować na grubego zwierza. W upalne popołudnie zapragnął odpoczynku i kubka zimnej wody. Począł wiec w pobliżu szukać źródła, a kiedy go znalazł, zmęczony położył się w cieniu drzew na trawie i zasnął. Przyśnił mu się wtedy anioł o prześlicznym obliczu, który tak do niego przemawiał: „Ślubowałeś Najświętszej Panience zbudować kościół i pobożnych mnichów przy nim osadzić, gdy w gęstym borze o ratunek błagałeś. Ślubowania tego nie spełniłeś, a czasu do życia niewiele ci zostało”. Po chwili milczenia anioł mówił dalej: „Szukałeś teraz wody i nie znalazłeś jej, wstań wiec teraz, zdejmij swój pierścień i rzuć go, tam gdzie upadnie znajdziesz wody pod dostatkiem”.
Po przebudzeniu zastanawiał się książę nad niezwykłym snem, a potem zdjął pierścień z piastowskim orłem i rzucił go daleko przed siebie. Następnie udał się w tamtym kierunku i pośród krzaków odkrył małe źródełko. Kiedy sięgnął ręką, to rozpoznał w nim swój złoty pierścień.

„W tym miejscu zbuduje kościół i klasztor – postanowił książę – tak jak to obiecałem Najświętszej Panience przed latami”.

Po tym zdarzeniu wrócił książę do swego zamku Książ, zawezwał skrybę (pisarza) i pismo do biskupa we Wrocławiu podyktował, w którym prosił o pozwolenia sprowadzenia mnichów, których na swych ziemiach chciał osadzić. W piśmie tym książę napisał też o swoim ślubowaniu przed laty, którego nie spełnił i o dziwnym śnie w borach nad rzeka Zadrną. Biskup w odpowiedzi napisał: „Najlepiej byłoby, aby Wasza Wysokość postawiła klasztor w miejscu, gdzie owe ślubowania NMP złożyła, a jeżeli po tylu latach będą trudności w ustaleniu tego miejsca, to rozkaż książę wybudować klasztor nad źródłem, które palec Boży wskazał ci podczas snu. Wskaż wiec to miejsce mnichom, których wam poślę i obdarz ich nadaniami tak obficie, by nigdy głodu ani chłodu nie zaznali i aby waszą szczodrobliwość wspominali po wsze czasy”.

W tym jeszcze roku, w wigilie św. Wawrzyńca, 12 mnichów cystersów z klasztoru w Henrykowie, pod wodza opata Teodoryka, wraz z księciem nad rzekę Zadrnę przybyło. Zaprowadził książę mnichów nad źródełko, w którym odnalazł swój złoty pierścień i oznajmił im: „Tu zbuduje wam klasztor, tu u kresu moich borów. Tu nad czeska granica siać będziecie ziarno wiary. Tu też rozkażę zbudować kościół poświęcony Najświętszej Panience, w którym mnie pochowacie, gdy Pan Bóg powoła moja dusze do siebie”.

Jeszcze tego samego roku jesienią nad źródełkiem, które zakonnicy nazywali Książęcym Źródłem, stanęły pierwsze drewniane budowle klasztoru i kościoła. (…).

Krzeszów, zebrał i oprac. Ojciec Baldwin Ziętara.
Wąchock 1986, s. 21-25.

Dodaj komentarz