Spółka na rozjazdach

Dodatkowe pociągi nie wyjadą na tory, bo politycy już się nie lubią.
Spółka Koleje Dolnośląskie, której właścicielem jest urząd marszałkowski, jeszcze nie zaczęła wozić pasażerów, a już ma problemy. Urzędnicy prowadzą w niej kontrolę finansową, a prezes spółki Tomasz Stapagiel czeka na wnioski.

– Dotyczy ona działań poprzedniego zarządu firmy. Nic więcej na ten temat powiedzieć nie mogę – przekonuje.

Dlaczego marszałek bada swoją Kolej Dolnośląską? Radny sejmiku Paweł Hreniak z PiS podejrzewa, że ma to kontekst polityczny. Inicjatorem powołania tej spółki i uruchomienia połączeń na liniach, z których wycofało się PKP, był Patryk Wild, były wicemarszałek. W środę wyrzucono go z Platformy Obywatelskiej za to, że sprzeciwił się powołaniu Marka Łapińskiego na nowego szefa zarządu województwa.

– Mam wrażenie, że obecne władze chcą projekt tej spółki storpedować i zlecić przewozy PKP, albo innemu przewoźnikowi – ocenia Wild.

Gdyby jednak tak się stało, to karę poniósłby nie Wild, ale mieszkańcy Dolnego Śląska. Nowe połączenia miały ułatwić ludziom życie i komunikację między miastami. Kolej Dolnośląska początkowo miała obsługiwać kilka linii: Świdnica – Kobierzyce – Wrocław – Trzebnica, Lubin – Legnica – Świdnica – Kłodzko – Polanica Zdrój czy Wałbrzych – Kłodzko – Stronie Śląskie.

Na razie wszystko jest pod znakiem zapytania, bo spółka nie dostała zezwolenia na przewóz pasażerów od Urzędu Transportu Kolejowego. Dlaczego? Okazuje się, że nie ma ona szynobusów. Te, którymi mieli jeździć ludzie, urząd marszałkowski użyczył PKP.

O tym, że w spółce dzieje się coś niedobrego świadczą fakty. Pod koniec kwietnia odwołano zarząd Kolei Dolnośląskich z jego szefem Janem Millerem. Na to stanowisko został powołany przez marszałka Andrzej Łosia i Patryka Wilda.

Sprawą kondycji firmy w trybie pilnym mieli zajmować się radni sejmikowej koalicji PO – PSL. Sam marszałek Marek Łapiński przyznaje, że kiedy został powołany na swoją funkcję, to w spółce kolejowej zastał bardzo złą sytuację.

Wild jednak nie wierzy w nieprawidłowości finansowe w spółce.
– To kompletna bzdura – mówi. – Przecież ona dopiero zaczęła działać.

Tomasz Stapagiel nie ukrywa, że ukrywa, spółka dopiero jest na rozruchu. Zaczęła kompletować wszystkie dokumenty i co najważniejsze szukać ludzi do pracy, którzy poprowadzą pociągi czy skontrolują bilety. Docelowo spółka ma zatrudnić ich 120. Dzisiaj, jak mówi prezes, jest już 60.

Wojciech Zdanowski, dyrektor wydziału transportu w urzędzie marszałkowskim uspokaja. Jego zdaniem wszystko idzie zgodnie z planem i mieszkańcy województwa nie mają się czym martwić.

Zdanowski zdradza, że na 14 grudnia zaplanowano uruchomienie pierwszego połączenia kolejowego. Na jakiej trasie, tego jeszcze nie wiadomo.

Magdalena Kozioł – POLSKA Gazeta Wrocławska
www.naszemiasto.pl

Dodaj komentarz