Szlaki turystyczne na prywatnych gruntach

Niech szlag trafi turystyczne szlaki

W parlamencie i rządzie Pomrocznej roi się od patriotów. Pragną oni wychowywać młodzież w duchu miłości do ojczyzny. Umiłowanie kraju ojczystego może się dokonywać m.in. dzięki zwiedzaniu różnych miejsc. Najlepiej poznaje się ojczyznę zwiedzając ją na piechotę. Służą temu szlaki turystyczne. Niektóre szczególnie wartościowe trasy noszą nazwę ścieżek dydaktycznych. Są one opatrzone tablicami informacyjnymi, planami, makietami itp. Skoro już młodzież ma nie mieć wuefu, to niech chociaż połazi szlakami po kraju.

Idea szczytna, ale ostatnio coraz trudniejsza w realizacji. Zarządzająca gruntami skarbu państwa Agencja Nieruchomości Rolnych oraz gminy sprzedają w prywatne ręce grunty jak leci, także te ze szlakami turystycznymi. Nabywca najczęściej ma gdzieś turystów z ich patriotyzmem i zamyka odcinek szlaku na swoim terenie, szwendających się przegania won, a bywa, że i psami poszczuje. Najwięcej turystycznych tras trafiło w prywatne ręce w województwach zachodnich. Na przykład w dolnośląskim nie ma wstępu w kilku miejscach na tzw. główny szlak sudecki im. Mariana Orłowicza.

Orłowicz był przedwojennym, a więc słusznym patriotą i miłośnikiem turystyki pieszej. Szlak jego imienia ciągnie się przez całe Sudety, od Świeradowa aż do Paczkowa w województwie opolskim. Obecnie w kilkunastu miejscach trzeba zejść ze szlaku, by ominąć prywatne grunty. Wydawnictwa drukujące mapy z zaznaczonymi szlakami nie nadążają z nanoszeniem zmian, a nieświadomi turyści nie tylko naruszają świętą prywatną własność, ale też muszą spieprzać przed puszczonymi luzem psami. Tak jest np. w rejonie Kowar na szlaku im. Orłowicza. Superpatriota Giertych powinien coś o tym wiedzieć, bo regularnie bywa w nieodległej Kostrzycy, gdzie znajduje się Leśny Bank Genów. Pierwszy belfer RP oddaje się tu odpoczynkowi, ale też zapewne czuwa, aby nic nie zbrukało czystości genów polskich drzew. Tymczasem tuż pod jego nosem młódź nie może przejść odcinka szlaku i zwiedzić pałacyku, w którym ongiś Elżbieta Czartoryska w imię polskiej racji stanu wyrzekała się afektu do pruskiego następcy tronu Fryderyka Wilhelma z Hohenzollernów.

Trudne też jest przejście bardzo patriotycznego szlaku zamków piastowskich czy przebiegającego w rejonie Wałbrzycha szlaku ułanów legii nadwiślańskiej, którzy osłaniali odwrót Napoleona z Rosji. W dodatku właściciele leżących przy szlakach obiektów zabytkowych też mogą pogonić zwiedzających, gdyż ustawa o zabytkach określa tylko, że do budowli należy wpuszczać straż pożarną, policję, służby konserwatorskie i naukowców. Taki np. zamek Świny: potężna gotycko-renesansowo-barokowa budowla znajduje się w prywatnych rękach. Właściciel siedzi w Szwecji, a pilnujący obiektu cieć goni ciekawskich – bywa, że z siekierą w ręce. A przecież jest to miejsce bardzo patriotyczne, bo tu urodził się arcybiskup Jakub Świnka, rzecznik scalenia rozbitej dzielnicowo Polski, który koronował na króla Władysława Łokietka, na złość wrednym Krzyżakom i Luksemburgom.

Wytyczaniem i konserwacją znakowanych szlaków zajmowało się Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. Organizacja otrzymywała na ten cel coroczną rządową dotację. PTTK opracowało regulamin wytyczania i znakowania tras, który stał się wzorcem dla podobnych uregulowań w innych krajach, a nasi znakarze szkolili Czechów, Słowaków i Niemców. Obecnie PTTK postrzegane jest jako organizacja postkomusza. Powstało bowiem w 1950 r. na kongresie ze zjednoczenia Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, a patriotom z PiS termin „kongres zjednoczeniowy” źle się kojarzy.

PTTK przetrwało nie tylko dlatego, że zrzesza kilkadziesiąt tysięcy członków, ale także z tej przyczyny, że zawsze trzymało się z dala od polityki. Mimo to dotację obcięto, a szlaki utrzymywane są w znacznym stopniu dzięki wolontariuszom. Obecnie też żaden akt prawny nie reguluje sprawy tras turystycznych, a przez Pomroczną przebiegają także znane szlaki międzynarodowe, nie tylko piesze i rowerowe, ale też konne i kajakowe. Niedawno krewki góral spod Limanowej pogonił szwedzką wycieczkę, bo mu weszła na ziemię.

Na początku tego roku Zarząd Główny PTTK wystąpił po raz kolejny do Ministerstwa Gospodarki z prośbą o uregulowanie problemu i stworzenie centralnej ewidencji szlaków turystycznych w Pomrocznej. Dziś każdy – nie tylko gmina czy stowarzyszenie, ale nawet osoba fizyczna – może wytyczyć i oznakować trasę turystyczną. Ministerstwo milczy. Temat nie interesuje też członków niedawno powstałej przy sejmowej Komisji Gospodarki stałej Podkomisji do spraw Rozwoju i Promocji Turystyki, choć ciało to zdominowane jest przez patriotów z PiS, a wiceprzewodniczącą jest słynna podróżniczka Renata Beger. Może się więc zdarzyć, że jakaś grupa permisywistów i seksistów dogada się i utworzy szlak agencji towarzyskich, ciągnący się od Bałtyku po Tatry, i jaki będzie wstyd przed papieżem.

Źródło: Tygodnik „Nie” nr 47/2007, autor : B.G.

Dodaj komentarz