Turyści śmieją się z wpadki językowej: Wang czy Wank

Karpacz ma nową atrakcję turystyczną dla anglojęzycznych turystów. W górnej części miasta, tuż przy słynnym, drewnianym skandynawskim kościółku Wang, ustawiono tablice z napisem „Parking Wank”. Tymczasem w języku angielskim słowo „wank” oznacza… masturbację.

– Nie występuje w oficjalnym angielskim, ale w mowie potocznej jest używane i wszyscy wiedzą, co oznacza – śmieje się Zbigniew Deka, lektor angielskiego z Jeleniej Góry.
Wśród turystów z Anglii i innych gości dobrze znających język Szekspira nazwa parkingu wzbudza wesołość. Wielu fotografuje się na tle tej tablicy.
– Na początku dziwiłem się, dlaczego tak się z tego śmieją. Później dowiedziałem się, co znaczy słówko „wank” – przyznaje Witold Matusiak, dzierżawca parkingu, który ustawił tablice ze zmienioną nazwą kościoła.

Dlaczego zamiast ostatniej litery „G” wstawił „K”? Według niego zmusił go do tego pastor, który zabronił mu używania nazwy świątyni na tablicach.
– Pastor przysłał do mnie list, w którym stwierdził, że Wang jest nazwą zastrzeżoną – skarży się Witold Matusiak. Przedsiębiorca postanowił jednak, że nie zdejmie tablic, bo rok wcześniej wydał na nowe oznaczenia parkingu 1500 zł. Niewielkim kosztem zakleił jedynie ostatnie litery.

Według przedstawiciela władz Karpacza, zniekształcona pisownia może wprowadzać zamieszanie wśród turystów. Wcześniej tablice parkingu pełniły rolę informacyjną. Ponieważ kościół nie znajduje się przy głównej drodze, dzięki nim łatwiej było się zorientować, że jest się w pobliżu – uważa Ryszard Rzepczyński, zastępca burmistrza Karpacza.

Jednak według niego, skoro nazwa Wang jest chroniona, jej właściciel ma pełne prawo, by nią rozporządzać.

Pastor Edwin Pech, który dba o interesy zabytkowego kościoła, jest na urlopie. Karol Długosz, który go zastępuje, wyjaśnia, że nazwa Wang została zastrzeżona w urzędzie patentowym i na jej używanie trzeba mieć zgodę kościoła.
– Pastor Pech poprosił o zdjęcie tablic przy parkingu, ponieważ turyści skarżyli się, że jest on zbyt drogi. Tablice sugerowały, że parking jest naszą własnością, a on nie ma nic wspólnego z naszą działalnością – tłumaczy Karol Długosz. Twierdzi, że dzierżawca parkingu nie próbował porozumieć się z przedstawicielami kościoła. I że takie porozumienie byłoby możliwe. Przedsiębiorca musiałby jednak zapłacić za używanie nazwy Wang.

– Nie jestem tym zainteresowany – odpowiada dzierżawca parkingu. Deklaruje, że w przyszłym roku zmieni tablice. Napisze na nich „Parking pod Wangiem”.

Rafał Święcki – POLSKA Gazeta Wrocławska

Dodaj komentarz