Cieplice Śląskie Zdrój
Część I – Wiadomości historyczne polonica
Opracował: Tadeusz Steć
Jelenia Góra, 1960 r.
/wiadomości i ciekawostki historyczne/
Podania o odkryciu ciepłych źródeł
- Stara ludowa baśń powiada, że gorące źródła nad brzegiem rzeki Kamiennej stworzył Pan Gór – Karkonosz, aby ciepłą wodą skusić piękną księżniczkę, porwać ja, a potem zawładnąć jej sercem i ręką, co zresztą – jak wiemy – nie bardzo mu się udało. Źródło jednak – jak pamiątka owych niefortunnych konkurów – pozostało.
- Jeśli wierzyć tradycyjnemu podaniu, to odkrycie owych ciepłych źródeł zawdzięczamy pewnemu piastowskiemu księciu, który namiętnie lubił polować, i pewnemu bardzo staremu rogaczowi, który ogromnie lubił ciepłe kąpiele. Spotkanie zaś obydwu głównych bohaterów owego wiekopomnego zdarzenia odbyć się musiało w następujących okolicznościach:
Była jesień Roku Pańskiego 1175. Mróz ściął mokradła i bagniska nad Bobrem i Ciekoniem. Książę Bolesław Kędzierzawy zwany i miłościwie owym czasie nad Śląskiem panujący, przybył do jeleniogórskiego – jeszcze przez ojca, Krzywoustego, wzniesionego grodu – by w karkonoskiej kniei odbyć wielkie jesienne łowy. W czasie łowów dostojny myśliwy zranił pięknego jelenia. Goniąc rogacza książę zapuszczał się coraz dalej w knieje, aż wreszcie nad brzegiem Kamiennej (wówczas Ciekoniem zwanej) w dziwnym znalazł się uroczysku.
Wśród chaszczy i oparzelisk bulgotało i parowało gorące, siarkę ziejące bajoro, a w nim po szyję zanurzone, siedziało ranne zwierzę. Na widok swego prześladowcy, jeleń pognał dalej w knieję, a książę – zapominając o łowach – cofnął się z zabobonnym lękiem wietrząc w gorących, siarką pachnących źródłach nieczyste, diabelskie moce. Gdy jednak tajemnicze źródła pomimo poświęcenia ich i zbudowaniu przy nich kaplic zachowywały nadal swe dziwne właściwości,, uznano je za cudowne, a moc ich leczniczą Świętemu Janowi Chrzcicielowi przypisano… Tyle mówi stare podanie. - Gwoli kronikarskiej dokładności dodam jeszcze, że obok tej dworskiej wersji istnieje i druga bardziej „demokratyczna”, według której źródła miał nie książę, lecz pastuszkowie pasący nad Ciekaniem swe trzody…
- Piszący w XVIII wieku swą kronikę Jeleniej Góry magister Zeller jeszcze inaczej opowiada zdarzenie: „W roku 1175 myśliwi księcia śląskiego Bolesława Wysokiego polujący w tej okolicy zwrócili uwagę na miejsca, gdzie – zwłaszcza zimową porą – chętnie gromadziła się zwierzyna. Dokładne zbadanie miejsca doprowadziło do odkrycia ciepłych źródeł, oraz do przypuszczenia, że są one leczniczo. To dało asumpt do wytrzebienia puszczy i założenia osady…”
W świetle archeologii i starego osadnictwa
Jeśli jednak spojrzymy na Cieplice w całokształcie osadniczych procesów doliny Bobra i wiedzą naszą uzupełnimy archeologicznymi znaleziskami, to inny może mniej romantyczny, ale mimo to interesujący otrzymamy obraz. Wczesnośredniowieczne groby słowiańskie i bezpośredniej bliskości źródeł świadczę, że znane były one człowiekowi na długo przed XIII w. Należały one zapewne do licznych na obszarze jeleniogórskiej kotliny pogańskich źródeł kultowych, w których słowiański Bobrzanin, nad rzeką przeważnie mieszkający, czcił miejsce, gdzie w tajemniczych uroczyskach w odwiecznym pulsowaniu matki – ziemi rodziła się rzeka: zazwyczaj dobra żywicielka, dostarczająca wody, ryb, ściągająca do wodopoju zwierzynę, czasem zaś groźny wszystko niszczący żywioł, który ubłagać trzeba było darami i ofiarami.
Postawienie w r. 1175 jakiejś chrześcijańskiej kapliczki przy ciepłych źródłach było powszechnie w owych czasach stosowanym sposobem „legalizacji” starego kultu pogańskiego. I w tym przypadku zastąpiono dawne bóstwo źródlane Janem Chrzcicielem, także patronem wód i źródeł.
Zresztą zabobonna wiara w cudowne właściwości cieplickich wód utrzymywała do naszych niemal czasów. Schickfuss w swojej „Kronice Śląskiej”, wydanej w r. 1625 pisze, że w dzień św. Jana z całego Śląska ściągają do Cieplic pielgrzymki, by wziąć udział w obrzędzie niemal rytualnej kąpieli. W dniu tym bowiem źródła mają cudowną siłę: chorym przywracają zdrowie, zdrowym zaś dodają takiej mocy, że cały następny rok nie dokuczy im żadna choroba…
W świetle tych wszystkich legend i historycznych faktów widzimy, że gorące wody cieplickie, wywodząc swój rodowód z zamierzchłej starożytności, były najstarszymi źródłami leczniczymi na Śląsku, a jednymi z najstarszych w Polsce.
Najstarsze dokumenty
Druga połowa XIII w. jest okresem intensywnej kolonizacji puszczy sudeckiej w górnej dolinie Bobra. To też powierzenie strzegomskim Joannitom przez księcia Bernarda Lwóweckiego w r. 1281 „Ciepłego Źródła” („Calidus Fons”) wraz z łanami „roli, łąki, lasu” pod kolonizację i uprawę, nie byłoby niczym specjalnie interesującym, gdyby nie fakt, że chodzi tu o jedyny w owych czasach zakon trudniący się opieką nad chorymi i prowadzący pierwsze w Europie szpitale. Lecznicze źródła musiały być również powszechnie znane i odwiedzane, jeśli otrzymują aż tak fachową opiekę.
Koło źródeł w tym samym jeszcze roku staje klasztor, mały szpital i osada, w której mieszkańcy – jak głosi dokument – zwolnieni są na 20 lat od podatków i danin: była to więc osada nowa, założona, jak wówczas mówiono – na „surowym korzeniu”.
Fakt, że już od samego początku sercem i centrum osady były źródła, i że w tym samym Cieplice już w XIII wieku były uzdrowiskiem, potwierdza (poza charakterystyczną nazwą osady „Ciepłe Źródło”) inny dokument zaledwie 7 lat późniejszy od „metryki” Cieplic z r. 1281. Dokument ten możemy uznać za akt erekcyjny pierwszego „domu zdrojowego” – gospody wzniesionej za zgodą następcy Bernarda – księcia Bolka I Świdnickiego – przez zapobiegliwych mnichów – Joannitów dla wygody przybywających tu chorych. Ale oddajmy lepiej głos oryginałowi (tłumaczenie autora).
„W imię Pańskie. Amen. Ponieważ świat jest niestały i co dzień na skutek różnych przypadków się zmienia, przeto konieczną jest rzeczą, aby akty prawne, wymagające zapamiętania podać za pomocą pisma potomnych do wiadomości. Dlatego My, Bolko z Bożej Łaski Książę Śląski i Pan na Lwówku mocą niniejszego pisma pragniemy podać do powszechnej wiadomości, że czcigodnemu rycerzowi i zakonnikowi, Panu Konradowi, Komendatarzowi ciepłego źródła („Calidi Fondis”) z powodu licznych wyświadczonych nam usług – daliśmy za ogólną zgodą naszych jeleniogórskich obywateli, nieodwołalne zezwolenie na zbudowanie we wsi Malinnik takiej gospody, któryby służyła po wieczne czasy ku pożytkowi cieplickiego źródła i zakonu św. Jana. Aby zaś dać świadectwo tej darowizny, oraz by zachowała ona moc także i w przyszłości – kazaliśmy nasze pismo sporządzić i naszą pieczęcią opatrzyć. Dano w Jeleniej Górze roku Pańskiego tysiąc dwieście osiemdziesiątego ósmego, dwudziestego marca…”
Tyle mówi dokument. Pozostaje jeszcze kwestia, gdzie jest ten Malinnik i gdzie stała owa gospoda służąca chorym i pielgrzymom?
Otóż dawne Cieplice sięgały zaledwie do mostu na Podgórnej (k. poczty), od mostu zaś w stronę Jeleniej Góry, która również kończyła się już na dzisiejszej al. 15 Grudnia i Pl. Bieruta, ciągną się dwie wioski: Malinnik na prawym brzegu Podgórnej i Kamiennej, oraz Kunnersdorf na lewym brzegu (dzisiejsza ul. Warszawska w Jeleniej Górze). Przypuszczać należy, że gospodę, o której mówi dokument, to dzisiejsza „Śnieżka” przy ul. Komuny Paryskiej w Cieplicach.
Dla uzupełnienia tych rozważań o początkach Cieplic warto jeszcze kilka słów poświęcić najstarszym nazwom miejscowości. Pierwsze dwa dokumenty z r. 1281 i 1288 używają nazwy łacińskiej „Calidus Mons” – co znaczy dokładnie „Ciepłe Źródło”. Natomiast w roku 1318 w rejenturze Archiprezbitera Gabriela di Rimini, który jako komornik papieski do ściągania zaległych dziesięcin objeżdżał parafię Śląska i egzekwował na miejscu proboszczów i należności spotykamy piękną nazwę CIEPŁOWODY (w oryginale: „CHEPLOVODE”) – którą nawet niemieccy uczeni identyfikują z Cieplicami. Natomiast niemiecką nazwę „Warmbrunn” spotykamy o wiele później, bo dopiero w XV wieku. Były więc owe najstarsze „Ciepłowody” osadą polską i te polskie tradycje przewijają się nieprzerwanie przez dzieje Cieplic aż po niemal czasy współczesne.
Kilka wiadomości o Joannitach
Joannici – zwani też „Bożogrobowcami” lub „Rycerzami Maltańskimi” byli jednym z kilku rycerskich zakonów średniowiecznych, wyrosłym na kulcie miejsc świętych w Palestynie i w atmosferze wojen krzyżowych. Początki zakonu sięgają XI wieku. W roku 1099 w Jerozolimie przy hospicjum św. Jana służąc pątnikom wędrującym do Grobu Chrystusowego, Francuz Gerardus zakłada bractwo dla opieki nad pielgrzymami i chorymi. W r. 1113 papież Paschalis II zatwierdza owo bractwo i nadaje mu własne konstytucje. Po śmierci Gerarda kierownictwo bractwem obejmuje Raymond de Puy, który zobowiązuje braci do mniszego trybu życia oraz przypisuje strój: czarny płaszcz z białym krzyżem.
Członkowie zakonu dzielili się – zależnie od swojego pochodzenia i wykształcenia – na trzy klasy: braci rycerzy, których obowiązkiem była walka z muzułmanami, braci kapłanów – opiekujących się sprawami duchowymi i braci posługujących – pielęgnujących chorych i pielgrzymów. Zakon rozprzestrzenił się szybko po całej Europie. Najgroźniejszym jego przeciwnikiem był inny rycerski zakon – Templariuszy. Po rozwiązaniu Templariuszy w r. 1312 Joannici przejęli dużą część ich majątków. Wypędzeni przez mahometan Jerozolimy przenieśli się Joannici najpierw na wyspę Phodos (1309 r.), potem na Maltę (1530 r.).
Sprawy Ziemi Świętej nie obce były śląskiemu rycerstwu i książęcym dworem w wyprawie krzyżowej bierze już udział Władysław Wygnaniec w r. 1147.
Rychło też, bo już w XII wieku pojawiają się Joannici na Śląsku, dokąd przybywają z małopolskiego Sandomierza oraz z sąsiednich Czech. Za pontyfikatu biskupa Żyrosława (1170 -1198 r.) powstają komandorie: w Tyńcu k. Wrocławia, Bardzie Śląskim i największa i najznaczniejsza ze wszystkich – w Strzegomiu – dar kasztelana ryczyńskiego Imbrama (1100 r.). Filiami tej właśnie strzegomskiej komandorii były właśnie – obok Lwówka – także i Cieplice. W posiadaniu Joannitów pozostawały Cieplice do połowy XIV w. a więc całe 100 lat. Dokładnie data ustąpienia Joannitów z Cieplic nie jest znana.
Własność Schaffgotschów
- Zakup. W r. 1381 wdowa po Bolku II Świdnickim księżna Agnieszka odstępuje część książęcych czynszów ze wsi Cieplice swemu podczaszemu, lennikowi z zamku Chojnik, rycerzowi GOTSCHE SCHOSFOWI, a w 3 lata później w r. 1304 tenże Schaff kupuje całe Cieplice.
- Skąd wywodzą się Schoffowie? Pochodzenie rodu Schoffów – zwanych później Schaffgotschami nie jest ostatecznie wyjaśnione. Pierwszy członek tego rodu na Śląsku wymieniony jest w dokumencie Bolesława Rogatki w r. 1241 (znanym zresztą jako późniejszy falsyfikat oparty jednak na starszym autentycznym przekazie) jako „SIBOTO DE NOBILI FAMILIA OVIUM”, „Żybot z rycerskiego rodu baranów” i pełni funkcję kasztelana na Starej Kamienicy. Na podstawie słowiańskiego czesko – łużyckiego imienia „ZYBOT” oraz pieczętowania się herbem Junosza (baran pod drzewem), niektórzy badacze sądzą, że Schoffowie wywodzą się z jakiejś łużycko – czeskiej rodziny rycerskiej. Dami Schaffgotsche wyprowadzali swe pochodzenie z Turyngii. Jakby nie było, w XIV wieku należą oni do bliskiego otoczenia Bolka II Świdnickiego. Gotscho Schoff w dokumentach Bolka II nazywany jest „armiger noster” („nasz rycerz”), a w dokumentach księżnej Agnieszki jeszcze czulej „fidelis etiam dilectus”, („wierny oraz umiłowany”). Wyrazem owej lennej zależności z tytułu dwóch książęcych zamków: Chojnika i Gryfa był tak zwany „mały herb” Schaffgotschów składający się z dwu pól o biało czerwonych pasach (lenno chojnickie – barwy piastowskie Bolka II), i 2 gryfów (lenno gryfowskie). Całe tarcze małego herbu zwieńczone jest książęcą mitrą Bolka II Świdnickiego. Wszystko to nie przeszkadzało, że w XV i XVI wieku Schaffgotschowie należeli do najbardziej zagorzałych zwolenników niemieckiej władzy na Śląsku.
Związki Schaffgotschów z Polską
Od r. 1592 Schaffgotschowie z Chojnika otrzymują tytuł „Wolnego Pana” („Freiherr”), a od r. 1605 zostają dziedzicznymi właścicielami „państewka” żmigrodzkiego, graniczącego bezpośrednio z Królestwem Polskim. Od tego czasu przez cały wiek XVIII datują się ścisłe związki z rodami polskimi, Piastami Legnicko – Brzeskimi, a nawet polityczne kontakty z Polską. I tak żona Hansa Ulryka – straconego w procesie Wallensteina (r. 1635), pomimo dwukrotnych interwencji króla polskiego Władysława IV, była Barbara Agnieszka, córka Joachima Fryderyka księcia legnicko – brzeskiego. Jedna córka z tego małżeństwa – Anna Elżbieta zostaje żoną polskiego generała i wojewody malborskiego, starosty w Dzierzgoniu i Człuchowie Jakuba Weihera, drugi syn – Jan Ulryk zostaje pułkownikiem polskim na służbie Michała Korybuta Wiśniowiockiego, zaś najstarszy syn – Krzysztof – Leopold dziedziczący zresztą po ojcu dobra chojnicko – gryfowskie utrzymuje żywe kontakty z Polską i czterokrotnie jeździ z poselstwami do Polski. W r. 1683 towarzyszy Janowi III Sobieskiemu w czasie wyprawy wiedeńskiej jako cesarski pełnomocnik, a w r. 1687 gościł w swym zamku żonę Jana III – Marysieńkę. Po bezpotomnej śmierci swego siostrzeńca (po matce) Jerzego Wilhelma, ostatniego piasta (r. 1675). Krzysztof – Leopold zajmuje dla cesarza księstwo Legnicko – Brzeskie i jako jedyny najbliższy potomek (po kądzieli) przyjmuje herb Piastów Legnicko – Brzeskich (2 orły piastowskie, 2 biało czerwone szachownice), który odtąd staje się głównym herbem Schaffgotschów (to tak zwany „duży herb”). W posiadaniu Schaffgotschów pozostają cieplice do roku 1945.
Cysterska Fundacja
9 czerwca 1403 r. o godzinie 9 rano pod starą lipą rosnącą nad rzeką Kamienną w pobliżu źródeł dokonuje się ważny akt dla dalszych dziejów Cieplic: Gotscho Schoff funduje prebendę dla 4 mnichów – cystersów z pobliskiego opactwa w Krzeszowie i uposażą ją należycie dając: jedno z dwóch znanych źródeł (cieplejsze), folwark w Cieplicach, młyn w Malinniku wraz z lasem, wieś Wojcieszyce oraz swobodnego połowy ryb w rzece Kamiennej. Potem prebenda ta została powiększona do 12 mnichów i zbudowano pokaźny budynek klasztorny. Jeszcze tego samego roku (17. IX) biskup wrocławski Wawrzyniec nie tylko akceptując fundację, ale ponadto zatwierdza patronat opata kościołem parafialnym wraz z prawem mianowania proboszcza. W roku 1810 władze pruskie kupują dobra klasztorne. W tym samym roku odkupuje je od władz Schaffgotsch, stając się na powrót właścicielem całych Cieplic.
Obyczaje 17 – wiecznego uzdrowiska
- Duch klasztoru. Gdybyśmy mogli znaleźć się w cieplickim uzdrowisku 300 lat temu, zapewne zdziwiłoby nas wiele rzeczy. I może nawet nie tyle brak pewnego komfortu – co przecież w XVII wieku było zrozumiałe – ile raczej zgoła odmienne od dzisiejszej ogólna atmosfera. Bo przede wszystkim nad uzdrowiskiem dominował klasztor cysterski. Nie tylko w dosłownym znaczeniu poprzez masywną bryłę klasztornych i kościelnych zabudowań. Nad uzdrowiskiem ciążył także i duch klasztorny. I nic dziwnego: wszak pół osady i główny basen kąpielowy od r. 1403 należały do mnichów z Krzeszowa.
- XVIII – wieczny „prospekt” kuracyjny. Wyobraźmy sobie, że przybyliśmy na miesięczną kurację do Cieplic. Na spotkanie wychodzi biało odziany mnich i wręcza… myślimy pewnie, że to prospekt? Ano, można to i tak nazwać, ale lepiej wczytajmy się w tytuł: „Pobożny kuracjusz – czyli co każdy o gorących źródłach kąpielowych w ogóle, a o cieplickim w szczególności wiedzieć powinien, oraz jak winien zachować się przed, w czasie, po kąpieli z załączeniem wszystkich stosownych modlitw kąpielowych”.
W załączeniu był ponadto opis biblijnego stawu Bethesda oraz pieśni nabożne do śpiewania w czasie kąpieli. Pieśni opiewały takie zdarzenie jak przejście Żydów przez Morze Czerwone, potop i inne „mokre” historie. Duch cudowności, jaki patronował odkryciu źródeł – utrzymywał się więc nadal. - Metody leczenia i higiena. Dziwne też praktyki stosowano w lekarskim przebiegu kuracji – bo trzeba przyznać, że lekarza zdrojowego utrzymywano. Powszechnie panowała opinia przekazana już przez opisy XVI i XVII wieczne, że aby kuracja była skuteczna – trzeba „odsiedzieć” w wodzie co najmniej 100 godzin. Pobyt kuracjusza trwał przeciętnie miesiąc, a czas kąpieli stopniowo zwiększono, więc zaczynano od jednej godziny dziennie, a kończono – na sześciu. I to w wodzie o temperaturze 44 stopni Celsjusza. Nic więc dziwnego, że czasem ten i ów nie wytrzymał tej końskiej kuracji i umierał. Kroniki często notują takie wypadki. Z higieną też nie było wtedy najlepiej. Źródło bijące z naturalnej, głębokiej rozpadliny skalnej otoczone było drewnianą cembrowiną i obudowane kolistą sklepioną rotundą. Wyczerpywano jednak basen do dna i czyszczono zaledwie parę razy w roku. Poza tym… czyścił się sam przepływającą wodą. Jedynie w r. 1687 w czasie wizyty Marii Sobieskiej zrobiono wyłom od tej zasady i basen myto codziennie, wysypywano płatkami róży. Według relacji kronikarza pomimo tych zabiegów woda – horribile dictu – nieco pachniała…
- Jak się kąpano. O ile higiena nie była sprawą pierwszoplanową – o tyle moralność i zachowanie klasowego porządku dbano wybornie. Do kąpieli wkładano luźną, lnianą koszulę do pięt, przy czym obowiązywał ścisły rozdział płci: w basenie „klasztornym” kąpały się niewiasty, w basenie drugim zwanym „hrabioskim”, bo należał do hrabiego Schaffgotscha – kąpali się mężczyźni. Poza tym porządek kąpieli był następujący: z samego rana, kiedy woda była stosunkowo najczyściejsza odbywało się picie wody, czerpanej wprost ze zbiornika kąpielowego. Potem zaczynały się kąpiele arystokracji (dawniej – panowie) potem szlachta (podobnie) wreszcie zwykłe mieszczaństwo. Tak do obiadu. Po krótkiej przerwie zabawa zaczynała się od nowa, wprawdzie w tej samej wodzie – ale znów zaczynając po „starszeństwie” od arystokracji. Wyobraźmy sobie jeszcze, że dostojne postacie siedząc po szyję w wodzie mają piękne lniane koszule, że śpiewają nabożne pieśni… Nie na osobliwości owemu uzdrowisku przed 300 laty na pewno nie zbywało.
- O tym jako białogłowy w kąpieli zachować się mają. Specjalne jednak rygory obowiązywały płeć słabą. Dlaczego? Trudno dociec. Faktem jest jednak, że doktór Wojciech Zindel pełniący w połowie XVII wieku obowiązki medicusa cieplickiego w swoim arcyciekawym „opisaniu cieplickich źródeł” (1665 r.) poświęca niewiastom specjalny rozdział pod znamiennym tytułem: „O tym jako białogłowy w kąpieli zachować się mają”. Oddajemy głos uczonemu doktorowi: „Ponieważ szlachetne wody Cieplickie mają właściwość rozgrzewania zimnych natur, a rodzaj białogłowski z istoty mojej jest zimny, jako też większa część chorób niewieścich ma zimny charakter… przeto Cieplickie wody są dla niewiast wielce skuteczne a pomocne. … W czasie kąpieli wszyscy pilnie baczyć powinni na jedzenie i trunki by nie jeść rzeczy ciężkich a niestrawnych. Osobliwie jednak niech na to zważają niewiasty, jako że rodzaj białogłowski ma ten żywot, iż chętnie niezwykłymi a nowymi potrawami się ugania… A skutkiem takiego objadania się w czasie kąpieli jest choroba a boleść wielka… Kto w czasie kąpieli od potraw niezdrowych nie strzeże się, ten choć kąpieli zażywa, jedną ręką burzy to, co drugą zbudował. Co zaś dotyczy konwersacji a towarzystwa, wiele pisać nie będę: To tylko każdej białogłowej oznajmić pragnę, iżby żadnych pachnideł ani wonności z sobą do kąpieli nie brała – gdyż inne mogą ich nie znosić. A co do dyskursów a mów pomiędzy sobą, to niech każda białogłowa tak je moderować i temperować potrafi by z nich chwała dla niej, a nie hańba wynikała. Psoty a krotochwile szanującym się niewiastom wcale nie przystoją. Niech też zaniechają w czasie kąpieli kłótni a swarów. Nieobecnych od czci odsądzać, łatki przypinać, braki wytykać, rogi przyprawiać, sądzić i plotkować jest głupstwem wielkim a grzechem ciężkim”.
Widocznie gorące źródła mocno musiały rozgrzewać owe zimne natury, jeśli aż takie zalecenia były potrzebne. …I rozumiemy teraz po co były pieśni nabożne do śpiewania w czasie kąpieli. Pewnie, że lepsze były pieśni nawet o Potopie, czy Morzu Czerwonym niż „kłótnie i swary”… Dziś wprawdzie zmienił się strój (na nieobecny), zmieniły urządzenia, ale czy tak bardzo zmienili się kuracjusze, że niejednej „białogłowie” nie przydałby się w Uzdrowisku – jakiś kodeks? Bo ja wiem?
Polskie tradycje Cieplic
Wiek XVII – choć jest dla Śląska okresem niemieckiego panowania Habsburgów – nie przerywa żywych wciąż kontaktów między resztą Polski, a tradycyjnym polskim uzdrowiskiem jakim wciąż pozostają Cieplice. Polacy stanowią nadal główny trzon uzdrowiskowych gości.
- Pierwsza wzmianka z r. 1625. Pierwszą wzmianką o polskich gościach Cieplic jest list niemieckiego profesora z Wittenbergu, Fryderyka Baldwina, który bawiąc się w roku 1625 w Cieplicach i opisując i opisując tutejsze towarzystwo – dał mimo woli najbardziej chyba autentyczną charakterystykę polskiego charakteru ówczesnego zdroju: … „Ten pan z polski, o którym Ci uprzednio pisałem, nie jest kanclerzem królewskim, lecz hetmanem wojsk („generalis dur exerctus regni Polonici”) – bardzo znakomity, miły wojewoda; niestety nie ma go już tu, ponieważ z powodu pogłosek o zarazie i najazdu Szwedów na Łotwę został odwołany do Polski. Poza tym bawi tu wieli szlachciców polskich, a wśród nich także i wspomniany kanclerz królewski… Moja młoda żona kąpie się razem z pewną polską wojewodziną i innymi polskimi białogłowami i pannami”…
- „Opisanie Ciepłych Źródeł” – Wojciecha Zindla. Uczony Physicus Jeleniogórski – dr Wojciech Zindel w swym znanym opisie cieplickich źródeł i ich leczniczych właściwościach, wspomina też często o Polakach bawiących w Ciepliach, i tak w r. 1654 w ciągu 3 tygodni wyleczył tu zastarzała otwartą ranę w nodze J a n R o s i e c k i – podkanclerzy króla polskiego, a w r. 1654, 2 sierpnia zmarł nagle w czasie kuracji Z y g m u n t Z a p o l s k i – kasztelan wieluński.
- Pamiętniki Scholtza 1677 – 1689. Nieocenionym – choć mało znanym – źródłem o.p.l.niców cieplickich jest pamiętnik mieszkańca Cieplic niemieckiego szklarza – Krzysztofa Scholtza, prowadzący w latach 1677 – 1689. Proste dosadne opisy ciężką rzemieślniczą ręką do pisania nienawykłą kreślone, czynią zeń źródło zupełnie wyjątkowe, godne bliższego poznania. A oto parę wyrywków z tej jedynej w swoim rodzaju kroniki: „W roku 1677 bawił w Cieplicach na kuracji k s i ą ż ę z L i t w y. W roku 1680 zmarł w Cieplicach w klasztorze cystersów b i s k u p p o l s k i, na którym – pisze Schulz – Cystersi zrobili ładne pieniądze”. Inny wielki mąż polski, bawiący tu dwa lata potem, zostawił po sobie osobliwą opinię: „Anno 1682 bawił w Zdroju znakomity pan z Polski. Był to wielki dziwkarz, że chyba jemu równy nie prędko do nas przyjedzie. Ach, Ci Polacy…”.
- Pierwszy polski spis Cieplic z r. 1677. Ale wróćmy do jednej wzmianki u Schulza: kim mógł być ów zagadkowy książę z Litwy w roku 1677? Rękopisy Biblioteki Kórnickiej wyjaśniają sprawę: W roku tym odbywał wielką pielgrzymkę „peregrynację” po Europie, Michał Kazimierz Radziwiłł – ten sam Michał tak dobrze nam znany z „Potopu”. W orszaku księcia Michała znajdował się także i famulus książęcy – stolnik żmudzki T e o d o r B i e l e w i c z, pełniący w czasie podróży funkcję kronikarza notującego w dzienniku, albo jak to się wówczas mówiło – w „diariuszu” – wszystko, co zdaniem jego, potomności przekazać należało. A że był to mąż w jezuickich szkołach wielce uczony i w łacinie biegły, więc też tekst upiększony jest licznymi łacińskimi makaronizmami. Chwilami masz wrażenie jakbyś samego pana Chryzostoma Peksa czytał. Weźmy zresztą do rąk szacowny manuskrypt, pożółkłe, stare karty, zblakły inkaust… Na pierwszej karcie ozdobny z zawijasami tytuł: „DIARIUSZ PEREGRINATIEJ, NIEMIECKIEJ, CZESKIEJ I WŁOSKIEJ ZIEMI”. Wertujemy, szukamy opisu Śląska… Jest, Cieplice… „których wód varii pro variis /1/ zażywają w nich się kąpiąc o r d i n a r i e /2/ co dzień po kilka godzin p r o l i b i t u s u o /3/ każdy ale jednak nie na każdy defekt te wody są r e m c d i u m /4/ inszym zaś szkodzą bardziej niż pomagają, mianowicie którzy są chudey kompleksyi i na różne defekta…
Ta zaś woda z ziemi na dwóch różnych miejscach na których około na kształt kaplicę wymurowano In /5/ ..dio /6/ zaś, gdzie sama woda wynika na kształt studni szerokiej z ławami i niższymi i wyższymi; podczas też tę wodę często wylewają a drugą wpuszczają. To woda h a b e t c a l o r e m p r o p o r t i o n a t u m /7/, w którey po szyję siedzą p a t i e n t e s /8/ a a c q u a l e m /9/ zawsze w zimę i w lecie. Mieysca są domy, kamienice porządne p r o e x c i p i e n d i s h o s p i t i b u s /10/ i wygoda wszelka q u w a d v i c t u s /11/”. potem następuje doskonały opis wycieczki na Śnieżkę, a kończy się ciekawą wzmianką o wykorzystaniu raz już użytych wód cieplickich do leczenia koni. Te „końskie uzdrowisko” niepomiernie naszego kronikarza dziwi.
Przypiski:
1/ różni na różne /choroby/, 2/ zazwyczaj, 3/ według swojej woli, 4/ lekarstwem, 5/ dwa kąpieliska: klasztorne i hrabiowskie miały kształt okrągłych, murowanych rotund, 6/ po środku, 7/ posiada odpowiednią /do kąpieli/ ciepłotę, 8/ pacjenci, 9/ równą, niezmienną, 10/ na przyjęcie gości, 11/ pod względem wyżywienia. - Pobyt Marii Sobieskiej w r. 1687. /wg. Sykulskiego i Piwarskiego/. Po raz pierwszy Maria odwiedziła Śląsk w r. 1683 towarzysząc Janowi III ciągnącemu pod Wiedeń. W Raciborzu, gdzie król odbył przegląd swych wojsk, pożegnała do 22 sierpnia 1683 r., by w 4 lata później przybyć ponownie – ale w innym już charakterze. Już poprzednio wspomniałem, że pełnomocnikiem cesarskim w czasie wyprawy wiedeńskiej był Krzysztof Leopold Schaffgotsch – pan na Chojniku i właściciel Cieplic. Zapewne nawiązane zostały wówczas jakieś i towarzyskie kontakty, których rezultatem było zaproszenie ciągle niedomagającej królowej na kurację do Cieplic. Marysieńka przybyła godnie, jak na królową polską przystało: towarzyszył jej ojciec, troje z jej dzieci: córka Teresa oraz synowie Aleksander i Konstanty.
Scholtze w swym pamiętniku notuje, iż królowa „przybyła na 100 wozach z orszakiem,” i dalej – „zamieszkiwała w pałacu u hrabiny – nieistniejący dziś pałac renesansowy spalony w r. 1777 – reszta dworu zamieszkała gdzie kto mógł, konie ulokowano w okolicznych wsiach. Królowa brała kąpiele w źródle klasztornym. Wystawiono silną straż, co wieczór 10 ludzi…”. Przybycie Marysieńki do Cieplic było sensacją na skalę ogólno – śląską. Codziennie po wieczerzy wytworni kawalerowie wiedli swe damy w tany, a podczas kąpieli, jaką jej Królewska Mość raczyła brać 2 razy dziennie, przygrywała jej orkiestra i śpiewały wyuczone głosy. Razem z Marysieńką wchodzą do wody dwie dworki trzymając cały czas pod najjaśniejszym noskiem róże i flakoniki z esencją różaną raczej dla delikatności niż dla potrzeby, jako że do odoru wody można się było przyzwyczaić. Choć królowa przybyła do Cieplic tylko w celach leczniczych, cesarz austriacki Leopold uważał jej podróż na Śląsk za jakąś misję polityczną. Dlatego też przydzielił do jej licznego orszaku swego rezydenta w Polsce – Zierowskiego. Wkrótce po przybyciu do Cieplic Marii Sobieskiej, Zierowski doniósł cesarzowi, że polscy goście płacą za wszystko polskimi pieniędzmi, czym przypomina polskiej ludności Cieplic o istnieniu Polaków w samodzielnym państwie. Nie za długo zdarzyło się coś, co wydawało się już zupełnie niebezpieczne dla cesarskich interesów. Właśnie miał odbyć się chrzest córki Schaffgotschów – Eleonory. Schaffgotschowie uważaliby siebie za wielki zaszczyt, aby jej chrzestną matką została królowa polska. Zierowski jednak wszelkimi sposobami odradzał im ten krok i ostatecznie magnat śląski musiał być posłuszny jego woli jako woli cesarza. Kiedy więc odbywał się chrzest Eleonory – a miało to miejsce w kaplicy zamku Gryf – Sobieska była przy nim obecna tylko jako jeden ze świadków. Marysieńka obrażona na niegościnnego cesarza i zaniepokojona wiadomością o złym stanie zdrowia Jana III nie dokończywszy kuracji, wyjechała z Cieplic. - Jakub Sobieski w Cieplicach (1702 r.) W roku 1702 bawił w Cieplicach przez cały rok syn Jana III Sobieskiego, Jakub – książę na Oławie. Książę Jakub przebywał w Cieplicach z całym swym dworem.
- Fundacja Gurowskiego. Wśród poloniców z XVIII wieku na uwagę zasługuje napis łaciński na cokole pomnika św. Jana Nepomucena stojącego obok mostu na Kamiennej. Wg. Napisu cokół ten ufundował w r. 1758 szlachcic polski – Gurowski („COMES GUROWSKI – GENTE POLONUS”). Charakterystyczne jest podkreślenie przez fundatora swej polskiej przynależności.
- Epitafium Jaraczewskiego. Z około XVIII wieku pochodzi również epitafium Kazimierza Jaraczewskiego, zmarłego w czasie kuracji w Cieplicach Zdroju. Epitafium to (wiszące obecnie w krużganku dawnego klasztoru) ułożył pięknym łacińskim dystychem elegijnym przyjaciół zmarłego – „Comes Gurowski”.
- Polskie nagrobki z I połowy XIX w. We wschodnią ścianę kościoła katolickiego wmurowane są dwa nagrobki polskie:
a/ TU SPOCZYWA W. ANTONI MIELECKI Z DEPARTAMENTU POZNAŃSKIEGO URODZONY 1776 2 MARTIJ + W DNIU 13 SIERPNIA 1829 r.
b/ WIECZNYM SNEM UŚPIONY TU SPOCZYWA TELESFOR RZEPECKI Z GORKI DUCHOWNEY W XIE. POZ. URODZONY DN. 8 STYCZNIA 1805 UMARŁ DN. 1 MAJA 1838 - Hugo Kołłątaj w Cieplicach. 1792 i 1808 r. Hugo Kołłątaj przebywał w Cieplicach dwukrotnie: Po raz pierwszy przelotnie w r. 1792 po upadku konstytucji 3 Maja. Po raz drugi – tym razem na kuracji lecząc zastarzałą podagrę – latem w roku 1808. W czasie drugiego pobytu napisał w Cieplicach jedno ze swych pism politycznych, a mianowicie: „Uwagi nad teraźniejszym połączeniem tej części ziemi polskiej, którą po Pokoju Tylżyckiego zaczęto zwać Księstwem Warszawskim”. Pobyt cieplicki Kołłątaja trwał około 5 tygodni: „…Bawiłem w Szląsku 5 niedziel…”, pisze w liście do Horodyńskiego, datowanym po powrocie w Krakowie dn. 1.X.1808.
- Wincenty Pol – Kornel Ujejski – Jan Purkyne – (1848). W drugiej połowie sierpnia 1847 r. spotykają się w Cieplicach: geograf i poeta – Wincenty Pol, młodziutki poeta Kornel Ujejski oraz profesor fizjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, Czech – JAN PURKYNE z synami. Zwiedzają bibliotekę i zbiory Schaffgotschów, robią wspólne wycieczki w góry, nawet nocują na szczycie „Śnieżnicy czyli Śnieżnej kopy” (Śnieżki). Pobyt cieplicki znajduje swe odbicie w pamiętnikach i pismach obydwu polskich postów.
- Edward Dembowski – r. 1840. W czasie swej podróży po Śląsku, młody wówczas – 18 letni Edward Dembowski odwiedził z początkiem czerwca 1840 r. także i Cieplice, robiąc stąd wycieczki w Karkonosze. E. Dembowski był później wielkim rewolucjonistą polskim.
- Polski opis Cieplic Z. Bogusza Stęczyńskiego z r. 1845 W swym znanym poetyckim opisie Śląska, Stęczyński wiele strof poświęca Cieplicom: szczególnie wrażliwy jest na pamiątki polskie. Oto opisuje Zdrój i legendę o jego odkryciu:„Za kościołem łazienki, znane przez kąpiele,
Przybywa, co roku różnych gości wiele,
…………………………i porządkiem miłe,
Piastują w swoim łonie tajemniczą siłę,
Która, gorącą wodą tryskując paruje,
A na różne słabości cudownie skutkuje
I utrwaloną sławą, a nawet przysłowiem
Wabiąc gości, pociesza i obdarza zdrowiem.
Tu – wieść gminna zapewnia, że dawnymi czasy
Były w pełnej cichości oniemiałe lasy,
W których Bolesław Drugi, król polski polował,
Po zaroślach wilgotnych i bagnach bobrował
I strzelił do jelenia z łuku swą cięciwą.
Strzała ostra żelazem furknęła tak żywo,
Że trafiła do celu, lecz jeleń zraniony,
Ocalając swe życie, uszedł w dalsze strony.
A król śpiesząc za śladem w błędnej mu przyrodzie
Tak długo, aż zobaczył jelenia w wodzie,
Który moczył swą ranę, by się zagoiła,
Lecz strzała w ciężkiej ranie głęboko mu tkwiła.
Osłabiony , nie mogąc uciekać skwapliwie,
Poglądał na mordercę swego litościwie.
A król widząc jelenia błagalne spojrzenie
…boleśnie, że biedne stworzenie.
….czynnie,
I nas niespodziewanie ta wieść uderzyła,
Wyraźnie historyczna, więc cenna i miła,
Że największy z monarchów Polski tu przebywał,
Po trudach panowania tu ulgi używał,
Jak w swym własnym kraju, który on utworzył
I fundament do bytu Polakom założył,
Całą duszą i sercem Ojczyzną zajęty.”
Oczywiście nie ominął Stęczyński także i muzeum, w którym swym zwyczajem szuka pamiątek polskich. Właścicielowi dostaje się pochwała za to, iż pozwala korzystać z biblioteki i muzeum, że nie wzbrania „…ludziom naukowym wszystko oglądywać…”. W bibliotece cieplickiej poza licznymi „cymeliami” znajduje Stęczyński liczne Silesiaca, w zbiorach muzealnych zaś:
„Kapelusz księcia Bolka Pierwszego ciekawy
I bohatera Polski niezatartej sławy
Szable wielce kosztowną Jana Sobieskiego,
Którą zdobył w obozie Wezyra Wielickiego…” - Polska Strona. Jeszcze w XX w. przewodniki niemieckie określają zachodnią część Cieplic (ul. Zjednoczenia Narodowego) – mianem „Polskiej Strony” („Die Polnische Spite”). Nazwa ta pochodzi stąd, że poczynając od pobytu Marysieńki Sobieskiej ta właśnie część Cieplic była najchętniej zamieszkiwana zarówno przez polskich stałych mieszkańców, jak i przez polskich gości.