Drugie z pięciu zawodów cyklu Łysogórki MTB za nami. I podobnie jak miesiąc temu pogoda była deszczowa, w górnych partiach Łysej Góry panowała mgła. Dosłownie wszystko ociekało wodą, a błota na trasie było grubo powyżej normy. Na ścieżkach górskich i wykoszonych nartostradach mikrostacji było niezwykle ślisko. Zawodnicy cudem zachowywali równowagę. Było sporo wywrotek, na szczęście niegroźnych. Już po zakończeniu wyścigu, jego uczestnicy z przymrużeniem oka opowiadali o miękkich lądowaniach w błotnistej mazi na poboczach trasy. Do mety dojeżdżali kompletnie mokrzy, a ich kostiumy były tylko jednego koloru – szarego jak święta ziemia. Nie będę opisywał już trasy – robiłem to w poprzednim odcinku…
Teraz popatrzmy na zmagania kolarzy z pogodą. Można zaryzykować stwierdzenie – było jak w basenie… No i lało jak z cebra… A na mecie wywiady… dyplomy, medale. Popatrzmy… Słychać było ciężkie oddechy bikerów, chlupot błota, pisk hamulców, i… deszcz bębniący o parasol… Nasza kamera nie zmokła na szczęście. Zapisała na swoim dysku prawie wszystko… Oto cross-country w Górach Kaczawskich (film).