Historia narciarstwa w Szklarskiej Porębie

Perła Karkonoszy i ostra jazda w dół

Gerhart Hauptmann, literacki noblista, mieszkaniec Szklarskiej Poręby, był jednym z pierwszych karkonoskich narciarzy. Jeździł z jednym kijem, a spody nart smarował woskiem.

Na początku narciarstwo było szaleństwem elitarnym, ale już w początkach XX wieku na stację kolejową w Jeleniej Górze przyjeżdżał milion turystów rocznie! Byli wśród nich, coraz częściej, narciarze.

– Pierwszym nartom daleko było do szybkości dzisiejszych – mówi Przemysław Wiater, historyk, miłośnik gór i starych nart. – Sam zjeżdżam na drewnianych nartach z prędkością 20-30 kilometrów na godzinę. Myślę, że pionierzy, w kopnym śniegu, bo przecież nie było ratraków, szybciej nie jeździli – dodaje.

Na nartach jeździł pod koniec XIX wieku Gerhart Hauptmann, późniejszy laureat literackiej Nagrody Nobla, który zamówił w Norwegii cały sprzęt narciarski. Po latach wspominał swoje pierwsze próby, nie tylko w Szklarskiej Porębie, ale i w Jakuszycach: „Jako syn gór nauczyłem się już w dzieciństwie sztuki jazdy na sankach. Później posiadłem umiejętność jazdy na dużych saniach rogatych. Pod koniec lat osiemdziesiątych przysłano mi z Norwegii dwie pary nart i uczyłem się jazdy sam, przy szyderstwach okolicznych mieszkańców, tak więc jestem jednym z najwcześniejszych niemieckich narciarzy”.

Literat pisał we wspomnieniach: „Nie, dzięki Bogu, nie uprawialiśmy wówczas sportów. To suche określenie nie zostało jeszcze wtedy wynalezione. Gdy o poranku staliśmy w białym świecie kryształków śniegu, w oślepiających promieniach słońca, nie byliśmy nikim innym, jak uszczęśliwionymi dziećmi natury, która obdarowała nas siłami i radością”.
Dla swoich synów zamówił później narty według wzorów norweskich, wykonane w jednym z warsztatów stolarskich w Szklarskiej Porębie.

Śladami brata podążył Carl Hauptmann, filozof i literat, autor „Księgi Ducha Gór”. Zapisał: „Znacie tę radość – wysoko w górach – z nartami na nogach – stać na rozległej, ośnieżonej łące, opatulony w wirujące płatki śniegu? A w dole bajkowe, jakby zasnute mgłą, pojedyncze chaty. Swobodnie odetchnąć! I dalej, z okrzykiem radości, poszybować w dół! Sfrunąć po białym aksamicie zbocza, tak cicho i lekko jak tchnienie wiatru! Tak, że śnieg się prawie nie wzbija, prawie bez śladu… i tylko szelest i szum w uszach. Tak stałem samotnie w górach – wokoło martwa cisza – i spoglądając w przeszłość, wyśmiewałem życie w mieście. Pijany siłą i wolnością zjeżdżałem do mego śpiącego zimowym snem górskiego gniazda, i wciąż od nowa, od nowa czułem, jak bardzo jestem człowiekiem”.

Inny z karkonoskich pionierów, Oscar Vorwerg, zapisał: „W niedzielę 16 lutego 1896 r. pojechałem przy bezchmurnym niebie, w przepysznych promieniach słońca i odpowiednim przymrozku, porannym pociągiem do Piechowic, a następnie omnibusem pocztowym do Szklarskiej Poręby. Przy częstych tej zimy zmianach pogody, dokładnie zaimpregnowałem moje narty woskiem. Jest to najlepszy sposób przeciwko przyklejaniu się śniegu, gdy zaczyna topnieć. Przez to narty stają się gładkie jak szkło, co jednak na śliskiej powierzchni drogi utrudniało i prawie uniemożliwiało mi wędrówkę.

W miejscu gdzie rozpoczyna się droga do Wodospadu Kamieńczyk zdjąłem narty i poszedłem do schroniska na Hali Szrenickiej pieszo”.
– Norwegowie, którzy pracowali pod koniec XIX wieku w Cieplickiej Fabryce Maszyn Papierniczych, dali początek karkonoskiemu białemu szaleństwu – opowiada Robert Rzeszowski z Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze. – Na początku było to szaleństwo elitarne, ale już w początkach XX wieku, na stację kolejową w Jeleniej Górze przyjeżdżał milion turystów rocznie! Byli wśród nich, coraz liczniej, narciarze – uzupełnia.

Na czym jeżdżono? Na rodzimych deskach, wykonanych według norweskich wzorów.
– Pod koniec XIX wieku jeden z mistrzów stolarskich w Jeleniej Górze wykonał tutaj pierwszą parę nart – relacjonuje Wiater.

Od tego czasu zaczęła się jego krajowa kariera, zamówienia napływały z całych Niemiec. Stolarz reklamował się w lokalnej prasie: „Norweskie narty z najlepszego jesionu, z wytrzymałymi skórzanymi wiązaniami, jakich wiele już wykonaliśmy dla Ministerstwa Wojny, żołnierzy i wielu wysokich osobistości, jak też jako specjalność karkonoskie sportowe sanki poleca Ernst Hildebrandt, mistrz stolarski, Jelenia Góra na Śląsku. Ceny gotowych nart: dla mężczyzn para 14,50 Mk, dla kobiet para 13,50 Mk, dla dzieci para 10,00 Mk lub 2,00 Mk. Prospekty i wydawnictwa reklamowe gratis, za zwrotem opłaty pocztowej. Narty mają odpowiednią długość wtedy, gdy stojąc wyprostowanym końcem palców podniesionej ręki sięgamy do szpica narty. Szerokość narty powinna odpowiadać szerokości stopy. Zbyt szerokie narty utrudniają wykonywanie ostrych zakrętów. Moje narty mają 2,20 m długości, w środku 7,5 cm, a z przodu 9,5 cm szerokości. Szpice nart są wygięte do góry i podobnie narta na środku jest lekko wklęsła na głębokość około 1-2 cm. Wygięcie drewna jest uzyskiwane w gorącej parze lub gotującej się wodzie, albo poprzez ujmowanie w rozżarzone żelazo. W środku narta jest grubsza niż na końcach. Najwłaściwszym drewnem jest jesion. O nartach z wiązu Norwegowie mówią, że w razie niebezpieczeństwa upadku, narciarzowi diabeł je z tyłu przytrzymuje. Właśnie takie narty są szczególnie gładkie” – opisywał Vorwerg.

Znacznie kosztowniejsze było sprowadzanie oryginalnych nart norweskich, głównie z wytwórni w Christianii, Holmenkollen czy Allsen. Wytwarzano również pojedyncze pary nart w lokalnych stolarniach, wzorując się na nartach skandynawskich. Radziła sobie także uboższa ludność Karkonoszy, wykorzystując klepki od beczek, które po przymocowaniu do butów stawały się nartami.

Do jazdy na nartach powszechnie używano jednego, długiego kija. Jego długość była dobierana indywidualnie, lecz była nie mniejsza niż 150 cm. Kij narciarski wykonywany był najczęściej z gałęzi drzew liściastych. Używano również luksusowego bambusa, wysoko cenionego ze względu na niewielką wagę i znaczną wytrzymałość. Kij, czasem zaopatrzony u góry w pętlę, miewał na okutym końcu okrągły talerzyk, wykonany z łyka przeplecionego rzemieniem. Zabezpieczał przed zbyt głębokim wbijaniem się kija w śnieg.

Styl norweski był uprawiany z dwoma kijami. W praktycznym podręczniku karkonoskiego narciarstwa z 1905 r. stwierdzano: „Pytanie, czy mamy używać jednego czy dwóch kijków, pozostaje otwarte, każdy jeździ tak, jak mu jest najlepiej, jak sam sobie wybrał”.
Jeszcze przez wiele lat jeden długi kij był powszechnie stosowany, szczególnie podczas zjazdów. Użycie dwóch kijków zostało w Szklarskiej Porębie ostatecznie rozpowszechnione przez trójkę Norwegów: Heyerdala, Simonsena oraz Berga dopiero w grudniu 1929 r. Położyło to definitywny kres używaniu jednego kija w Karkonoszach.

Jak się wtedy ubierano?

– Strój podlegał kanonom obowiązującej mody – objaśnia Wiater. – Początkowo, dla mężczyzn najbardziej wygodny okazał się jesienny strój myśliwski, wykonany z lodenu – rodzaju grubej wełny. Była to kurtka z kieszeniami, zapinana na guziki, i spodnie albo długie, albo kończące się poniżej kolan. Buty musiały być na tyle duże, aby można było założyć dwie pary wełnianych skarpet. Na głowę zakładano początkowo kapelusz, potem zaczęto nosić wełniane czapki i skórzane pilotki. Ręce ochraniano pięciopalcowymi rękawiczkami z wełny, na które w razie mrozów dodawano długie do łokci, skórzane rękawice dwupalcowe.

A kobiety?

– Ich strój, praktycznie do pierwszej wojny światowej, utrzymany był w konwencji długiej sukni. Utrudniało to ruch narciarek i kobiety się zbuntowały. Pod długie spódnice zakładały spodnie, a od wczesnych lat dwudziestych zaczęły nosić stroje podobne do męskich – bryczesy lub spodnie do kolan z owijaczami – uzupełnia Wiater.

Z osady przemysłowej, pod koniec XIX w., Szklarska Poręba stała się modnym i popularnym miejscem wypoczynku, któremu nadano miano „Perły Karkonoszy”. Uruchomienie połączeń kolejowych do Jeleniej Góry, Piechowic i Szklarskiej Poręby, budowa w Karkonoszach nowoczesnych schronisk, hoteli, pensjonatów i restauracji spopularyzowały malowniczą miejscowość. W Szklarskiej Porębie zaczęli się osiedlać artyści i uczeni.

Cezary Kaszewski – POLSKA Gazeta Wrocławska

0 odpowiedzi na “Historia narciarstwa w Szklarskiej Porębie”

Dodaj komentarz