Historia ratownictwa górskiego w Karkonoszach

Początki ratownictwa górskiego w Karkonoszach do 1945 roku

„Góry są poza dobrem i złem, a więc też poza podziałami politycznymi”

Na południowym zachodzie Polski, pomiędzy Bramą Morawską a doliną Nysy Łużyckiej, i dalej aż po dolinę rzeki Łaby, ciągną się górski masyw Sudetów. Ze względu na jego rozmiary – około 370 km – przyjęto dzielić je na Wschodnie, Środkowe i Zachodnie. W części zachodniej tego masywu znajduje się najwyższy szczyt Śnieżka i najwyższy łańcuch górski – Karkonosze. Karkonosze wraz z południowym, czeskim Podgórzem (Podkrkonosi) zajmuje powierzchnię 800 km kw. Natomiast właściwy obszar Karkonoszy wynosi 650 km2 z czego na terytorium Polski przypada zaledwie niecałe 30%1.

Są to góry niewysokie, a w dodatku pozornie bezpieczne, jako że Śnieżka ma tylko 1602 metry wysokości nad poziom morza, a jej niemiecka nazwa – Schneekoppe czyli Śnieżna Kopa – mówi wszystko o kształcie tej góry. Natomiast główny Grzbiet Karkonoszy wygląda jak długi na 17 kilometrów wał ziemi, usypany gigantycznym spychaczem na wysokość około 1400 metrów, z którego tylko w kilku miejscach sterczą nieco wyższe, kopulaste szczyty. Podkreślamy: grzbiet a nie grań, bo na nazwę „grań”, i to przy dużej dozie fantazji, zasługuje w Karkonoszach tylko położony po czeskiej stronie mały fragment gór zwany Kozimi Grzbietami. Jakież więc niebezpieczeństwo może zagrażać człowiekowi w takich górach? Po co GOPR, jeżeli prawie wszędzie można dojechać samochodem, a liczne schroniska położone są od siebie w odległości kilku godzin marszu. Niby to prawda, ale to tylko pozory! Karkonosze bowiem można porównać do niedźwiedzia, który w ZOO kiwa się na skraju swojego wybiegu i sprawia wrażenia, że śmieje się do widzów. Ale biada temu, kto zwiedziony pozorami nieopatrznie znajdzie się w zasięgu jego łap!

Podobnie jest z Karkonoszami. Niby takie łagodne, niewysokie a jednak tylko w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat działania polskiego GOPR-u zginęło w nich prawie sto osób! Czyli statystycznie: rocznie dwie osoby, ale w tragicznym roku 1968, z gór zwieziono na cmentarze polskie, niemieckie i byłego ZSRR zwłoki aż 20 osób. Tych ofiar byłoby na pewno więcej, gdyby nie praca ratowników.

A jak było dawniej? W XIX i XVIIII wieku? Jak było w średniowieczu, kiedy przez Karkonosze prowadziły dwie drogi zwane „Czeską” i „Śląską”?

W dawnych kronikach przytoczonych przez Tadeusza Stecia, autora monografii „Karkonosze” czytamy: (…) „W 1654 roku w pobliży Łabskiego Szczytu, w noc świętojańską zamarzła w letniej śnieżycy kilkunastoosobowa grupa pielgrzymów2(…) Z innych źródeł3 dowiadujemy się, że w zimie 1733 roku przez Karkonosze uciekała przed prześladowaniami religijnymi z Czech do Śląska rodzina Tobiasza Razeczka. Przy schodzeniu po zaśnieżonym stromym zbocza z kosza, który ojciec niósł na ramionach wypadło małe dziecko, i mimo poszukiwań nie odnaleziono go w śniegu. Wspomniany już T Steć podaje też, że (…) w dniu 26.06.1780 roku koło „Czeskich Kamieni” zamarzł pewien budziarz z żona i dwojgiem małych dzieci, a w Śnieżnych Kotłach dwie kobiety z dzieckiem”2. (…).

Z początków osiemnastego wieku pochodzi też pierwszy opis2 wyprawy ratunkowej: (…) „ w roku 1700 Samuelowi Steinerowi, gospodarzowi budy pod Śnieżką (dz. Strzecha Akademicka), który gości swoich zwykł był witać grą na trąbie, przydarzył się ubiegłej zimy wypadek, gdy bowiem chciał ratować człowieka zasypanego śniegiem (lawiną) – sam został zasypany i zginął. Znaleziono go dopiero wiosną, na Zielone Świątki” (…) O wyprawie poszukiwawczej z dziewiętnastego wieku przypomina polsko- niemiecka tablica znajdująca się w przedsionku Kaplicy św. Wawrzyńca na Śnieżce. Upamiętnia ona polskiego podróżnika Józefa Odrowąża – Pieniążka, który w lecie 1828 roku zaginął w bagnach na Grzbiecie Karkonoszy, w czasie wędrówki do Luczni Boudy. Z kronik wiadomo, że jego zwłok szukano bezskutecznie przez wiele dni. Można więc przypuszczać, że wyprawy ratunkowe organizowano i w innych przypadkach, ale dopiero rozwój turystyki na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku spowodował, że w Karkonoszach, podobnie jak w Alpach przystąpiono do organizowania ratownictwa górskiego5.

Pierwsza taka organizacja powstała w dniu 18 października 1908 roku w dzisiejszym Karpaczu, który wtedy nazywał się Krummhübel. Założył ją doktor nauk medycznych Ernst Brucauff pod nazwą Freiwillige Sanitätskolonne Krummhübel des DRK, czyli Ochotnicza Kolumna Sanitarna DRK, czyli Niemieckiego Czerwonego Krzyża12. Jej zadaniem było nieść pierwszą pomoc medyczną ofiarom wypadków i nagłych zachorowań, oraz przewozić rannych i chorych do szpitali. Do Kolumny należeli ludzie z różnych sfer; od tragarza Adolfa Lindau po właściciela kilku sklepów Max W. Fromberg’a. W tym miejscu warto dodać, że w roku 1958 w RFN uroczyście obchodzono pięćdziesięciolecie istnienia tej dobrowolnej organizacji, a żyjący członkowie Kolumny otrzymali odznaczenia Niemieckiego Czerwonego Krzyża i innych organizacji. Członkiem Kolumny był też przejeżdżający każdego roku do Karpacza i oprowadzany przez Andrzeja Brzezińskiego Hans Dietrich Bittkau.

Z rocznych sprawozdań Niemieckiego Czerwonego Krzyża, które opracowali wieloletni prezes Grupy Sudeckiej GOPR Leszek Rożański i kierownik schroniska „Samotnia” Waldemar Siemaszko wiemy, że Kolumny Sanitarne działały we wszystkich miastach i gminach na terenie dzisiejszej kotliny Jeleniogórskiej. Składały się one z sekcji sanitarnej, narciarskiej, wysokogórskiej, transportowej i grabarskiej. Sekcją Wysokogórską w Karpaczu kierował Max W. Frömberg.

W roku 1909 Frömberg skonstruował nosze mocowane do nart, które ze względu na wywrotność nie przyjęły się i zimą nadal rannych zwożono z gór na noszach mocowanych do sań, którymi zwożono drzewo. Ze względu na kształt zwano je „saniami rogatymi” czyli Hornschlitten. Latem do transportu używano lektyk noszonych przez dwóch tragarzy.

W latach 1914 do 1918 w związku z I Wojna Światową działalność Kolumny została zawieszona, a większość jej członków została powołana do oddziałów górskich pruskiej armii. Po roku 1930, do zimowego transportu rannych używano drewnianych łódek, które były mało praktyczne z powodu dużej wywrotności. W latach dwudziestych w Kolumnie powstał kobiecy „Oddział Pomocnic”. Do ich obowiązków należała między innymi opieka nad chorymi i zaopatrzenie ratowników w żywność w czasie akcji. Należy podkreślić, że w Kolumnie pracowały społecznie często całe rodziny, a kobiety – jak pisze G. Haase – „razem ze swoimi towarzyszami dzielnie znosiły pogody i niepogody górskiego klimatu”. Kolumna utrzymywała się z dotacji Niemieckiego Czerwonego Krzyża, Towarzystwa Karkonoskiego RGV7 i darowizn prywatnych dobroczyńców. Dlatego też stale brakowało pieniędzy, sprzętu i środków transportu. Każda darowizna była przyjmowana z wdzięcznością i opisywana w miejscowej prasie.

W roku 1923 z okazji odbywającego się na Dolnym Śląsku „Dnia Młodego Narciarza” Kolumna zorganizowała nad Małym Stawem pokazy ratownictwa górskiego. Od tegoż roku prowadzono w górach patrole drużyn ratowniczych dyżury w schroniskach8. Właściciele schronisk zobowiązali się dobrowolnie do utrzymania w zimie na swój koszt jednego ratownika. Opracowano system alarmowy, a w prasie rozpoczęto kampanie przeciwko fałszywym alarmom. Więcej informacji na temat wypadków oraz warunków pracy ratowników w rejonie wschodnim Karkonoszy znajdujemy w sprawozdaniu Kolumny Sanitarnej dzisiejszego Karpacza za 1924 i 1925 rok10. Opisano tam też tragiczny wypadek zamarznięcia kilkadziesiąt metrów od schroniska „Samotnia”, pochodzącej z Wrocławia lekarki dr Małachowskiej. Stało się to w czasie mgły w dniu 13.01.1924 roku. Zaś w grudniu 1925 roku (dokładnej daty brak) ratownicy z dzisiejszego Karpacza przeszukiwali okolice Równi pod Śnieżką, na której zaginęło dwoje turystów. Odnaleziono tylko zwłoki mężczyzny. Natomiast szczątki poszukiwanej kobiety znaleziono dopiero w sierpniu następnego roku i to w miejscu, w którym prowadzono poszukiwania.

W tym miejscu należy zaznaczyć, że akcje Kolumny na terenie Karkonoszy, po stronie czechosłowackiej, były utrudnione ze względu na to, że ratownicy z Kolumny Sanitarnej byli umundurowani, a porozumienie graniczne czechosłowacko – niemieckie z lat międzywojennych pozwalało tylko osobom cywilnym obu państw na swobodne poruszanie się w rejonach przygranicznych sąsiadujących ze sobą powiatów. Z tych powodów w dniu 14 marca 1926 roku o mało co nie doszło do zamarznięcia członków grupy grabarskiej, która poszła w rejon Równi pod Śnieżką po zwłoki dwóch osób.

Inny opisany szczegółowo wypadek zdarzył się w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia.
W tym dniu od wczesnych godzin rannych ekipa ratunkowa próbowała dotrzeć z Karpacza do Luczni Boudy, gdzie na transport do szpitala oczekiwał ranny narciarz. W góry wyruszyło dwóch ratowników oraz woźnica z koniem ciągnącym rogate sanie. Kiedy dotarli do dzisiejszej Strzechy Akademickiej koń zapadł się w śnieg powyżej łba i ratownicy musieli go odkopywać. Po wydobyciu konia woźnica natychmiast zawrócił do domu a dwaj ratownicy musieli ciągnąć do Luczni Boudy ciężkie sanie, które zwykle ciągnęły trzy osoby. Wprawdzie akcja zakończyła się pomyślnie, ale sam transport z Luczni Boudy do Karpacza trwał aż jedenaście i pół godziny!

Dalej autor sprawozdania pisze, że w zachodniej stronie Karkonoszy też mieli dużo pracy a szczególnie w Śnieżnych Kotłach.

W roku 1944 w związku ze zbliżającym się frontem działalność Kolumny została zawieszona, a rozwiązania narzucone Polsce przez Konferencję Poczdamską spowodowały, że jej członkowie jako ludność niemiecka wyjechali z terenu Śląska. Warto jednak dodać, że jak opowiadał nam nieżyjący już Jerzy Ustupski, który był wtedy dyrektorem uzdrowiska Karpacz, w pierwszej akcji ratunkowej pod Śnieżką, jaką w lutym 1946 przeprowadził z grupą polskich ochotników, uczestniczyła mieszkająca wtedy jeszcze w Karpaczu dwójka niemieckich narciarzy – alpejczyków, z którymi znał się jeszcze z lat trzydziestych.

Niemiecka statystyka wypadków z lat międzywojennych, przesłana przez Tadeusza Stecia wraz z memorandum o utworzenie organizacji ratownictwa górskiego na terenie Karkonoszy, została uwzględniona na posiedzeniu Zarządu Głównego GOPR w dniu 4 listopada 1952 roku, jako że w protokole z tego posiedzenia odnotowano: (…) „kol. Kerc, który omawiał sytuację jaka istnieje w terenie powiedział, że w lecie każdego roku w Karkonoszach było od 8 do 12 wypadków a w zimie od 40 do 60 a w tym wypadki śmiertelne9. (…).

Starszy Ratownik GOPR – Stanisław A. Jawor, ahorn@wp.pl
Przypisy:

  1. T Steć, „Sudety Zachodnie” Sport i Turystyka, Warszawa 1963 rok
  2. T. Steć, W. Walcak, Karkonosze. Monografia Krajoznawcza, Wydanie II. Warszawa 1962 rok.
  3. Ivo Łoborewicz – „Czescy Bracia na Pogórzu Izerskim” (miesięcznik „Karkonosze” wydawnictwo RCK Jelenia Góra, 1989 rok)
  4. T. Steć W .Walczak jak w p.1
  5. Jak p. 1 i 3
  6. G. Haase „50 Jahre Freiwillige Sanitätskolonne Krummhübel des DRK” Nr. 69 „Heemateglöckla” 1959 rok.
  7. W. Siemaszko „Przewodnictwo i ratownictwo w Karkonoszach” praca dyplomowa w Studium Ekonomiki we Wrocławiu 1963 rok.
  8. RGV Riesengebirgsverein – Towarzystwo karkonoskie założone w 1880 roku przez Theodora Donata z Mysłakowic, działa do dzisiaj na terenie RFN a najbliżej położony oddział znajduje się w Goerlitz.
  9. Jak w p.6
  10. Protokół z posiedzenia ZG GOPR w Zakopanem z dnia 4.XI.1952 wypis kol. W Marcinkowskiego.
  11. W. Siemaszko – materiały przygotowane do pracy na temat ratownictwa niemieckiego w Karkonoszach.
  12. 12. Miesięcznik Heemteglöckla Nr 69 z 1959 roku.podaje w oparciu o relacji Eugena Niepel który był zastępcą Kleinwächtera, Augusta Kählera – lekarza Kolumny i Harry Frömberga który po Max W. Frömberg pani Josefine Bartsch, po przeglądnięciu ksiąg archiwalnych w Jeleniej Górze podaje 14 członków Kolumny