Chętnie sięgamy po żywność bez konserwantów. Przybywa osób robiących sery i piekących chleb.
Po twarde sery z czarnuszką, pieprzem czy kminkiem do Bożeny Sokołowskiej z Łomnicy, wsi pod Jelenią Górą, przyjeżdżają klienci z Wrocławia i z Görlitz.
– Kto ich raz spróbował, sera kupionego w markecie już nie tknie. Wolę zapłacić więcej, ale nie truć się konserwantami – zapewnia Katarzyna Król z Wrocławia, która przyjechała wczoraj do Łomnicy na Ekodożynki. I poleca wszystkim ekologiczne produkty z zagrody Kozia Łąka. Podobnie myśli coraz więcej Dolnoślązaków.
– Zwłaszcza 30-latkowie szukają chleba, serów, kiełbas z naturalnych surowców i bez chemicznych dodatków – potwierdza Elisabeth von Küster, która z mężem przywróciła świetność pałacowi w Łomnicy, a teraz zabiega, by rolnicy produkowali regionalne przysmaki, wykorzystując naturalne, miejscowe produkty.
– Chodzi także o uratowanie tradycji, starych receptur, zwyczajów, wzorów – dodaje Joanna Dunin, współorganizatorka dożynek. Zapowiada, że zdrowych, regionalnych potraw można będzie wkrótce spróbować w Gospodzie Łomnickiej, która powstaje w folwarku.
Przebojem dożynek były nie tylko sery i chleb na zakwasie, ale także chrzanica, czyli zupa z serwatki. – Działa jak afrodyzjak – zachwala Bożena Sokołowska. Nigdy nie przypuszczała, że jej hodowla z kilku kóz rozrośnie się do 30 i że będzie wozić sery do Wrocławia. Tam co dwa tygodnie w restauracji Falanser przy ul. św. Antoniego odbywa się bazar ekologiczny.
Wybiera się na niego Bronisław Makuchowski ze wsi Wieża koło Gryfowa. Hoduje owce i co jakiś czas wytwarza kiełbasę jagnięcą. – Samo mięso i przyprawy, wędzona u sąsiada – zachwala pan Bronisław. Kiełbasa pachnie ziołami i czosnkiem. – Jak przedwojenna – smakuje kawałek 86-letnia pani Joanna.
Kilogram kiełbasy jagnięcej kosztuje 50 zł. Dużo? – Gdy porówna się ze sprzedawaną w marketach, to tak – przyznaje pan Bronisław. – Ale ile w nich jest mięsa, a ile sztucznych składników? – pyta.
Podobnie jest z chlebem. Po żytni, razowy czy orkiszowy na zakwasie do Krzysztofa Wdowińskiego z Podgórzyna stoi kolejka chętnych. – Chleb jest smaczny, zdrowy, trzyma świeżość przez tydzień – wyliczają zalety.
Na brak klientów nie mogą narzekać Danuta i Henryk Bronowiccy z Gromadki koło Bolesławca. Ich nalewka jagodowa, grzybki czy własnej roboty dżemy mają niepowtarzalny zapach i smak.
Kora i Tomasz Szymocha z Zighthouse Centrum z Pobiednej k. Lubania częstują wegetariańskimi hamburgerami (z soją) i ciastkami ze śliwkami z ogródka. – Żyjemy i jemy zgodnie z naturą – podkreśla pani Kora.
Gospodarze, którzy prowadzą ekologiczne uprawy, potrafią zadbać o informację. – Wygugluje pani hasło „zioła Zięba” – wyjaśnia pan Karol. – Tam jest wszystko.
Polecamy te produkty. Są przepyszne i bez chemicznych dodatków
Sery z gospodarstwa Kozia Łąka z Łomnicy. Twardy ser krowi jest z pieprzem, czarnuszką lub oregano. Kilogram kosztuje 45 zł. Tyle samo zapłacimy za twarożki z sera krowiego. Twardy ser kozi kosztuje 70 zł za kilogram. Talerz zupy chrzanicy – 5 zł.
Kiełbasa swojska z ekogospodarstwa w Trzcińsku. Robiona według starych receptur, bez żadnych konserwantów. Kilogram kosztuje 35 zł. Droższa jest kiełbasa jagnięca z gospodarstwa Makuchowskich z Wieży. Za 1 kg zapłacimy 50 zł.
Chleb na zakwasie z gospodarstwa Dom Pachnący Chlebem z Raszowa.
Wytwarzany według starych receptur, z naturalnych i sprawdzonych składników. Kilogramowy chleb żytni, razowy albo ze śliwkami kosztuje 9 zł. Chleb orkiszowy – 15 zł.
Ciastko ze śliwkami z Zighthouse Centrum z Pobiednej. Kruche ciasteczko z nadzieniem śliwkowo-jabłkowym rozpływa się w ustach. Mąka, śliwki i jabłka – wszystko własne. Za smakołyk zapłacimy 1,50 zł. Pyszne są także dżemy i sałatki.
Miody z Barcinka od Danuty i Jana Kuców.
Od akacjowych, po lipowe, gryczane i wrzosowe. Miody z Barcinka pachną łąkami. Są bez żadnych sztucznych dodatków. Za 40-gramowy słoiczek zapłacimy od 10 do 14 zł. Najdrożej kosztuje miód wrzosowy – 18 zł.