O odzyskaniu Stróży

Książę Bolko II nosił się z zamiarem odebrania Stróży z rak czeskich i parokrotnie podchodził potajemnie pod ten gród lasami z oddziałem swych wojów. Chciał przez zaskoczenie wedrzeć się do grodu i znów do swego księstwa go włączyć, lecz nie udało mu się. Ani razu Czesi zaskoczyć się nie dali, bo ich załoga bez wytchnienia czuwała dniem i nocą na murach, strzegąc grodu i jego wiecznie zamkniętych bram.
Dzielny był książę Bolko i rozumny. Pojął, że Czesi zaskoczyć się nie pozwolą i bez szturmu na mury obronne nie odzyska grodu. Również uświadomił sobie ilu dobrych wojów i rycerzy musiałby stracić, gdyby zechciał mury Stróży atakować i na ich koronę po drabinach się wdzierać.

– Bez ofiar w ludziach tylko podstępem ten gród zdobyć można, lub zdradą – powiedział do księcia jeden z jego przyboczników.
– Tylko podstępem? – powtórzył jego słowa książę i zastanowił się, a potem dodał – Masz rację. Wprowadzimy do grodu konia trojańskiego i gród będzie mój.
– Jakiego konia Wasza Wysokość? – zdumieli się wszyscy obecni.

Nie odpowiedział na to pytanie książę Bolko, ale zaraz zapytał otaczających go rycerzy, skąd można dostać kilkanaście kupieckich wozów. Tym pytaniem zaskoczył również swoich przyboczników, ale nie wyjaśnił niczego i gdy otrzymał odpowiedz, że można takie wozy w dzień lub dwa przyciągnąć z Bolkowa, Jawora lub Strzegomia, natychmiast sprowadzić je nakazał. O nic nie pytano go, bo wiedziano, że zmyślnym jest wojownikiem i w dzień później już przyprowadzono kilkanaście kutych, ciężkich wozów, krytych płóciennymi budami dla osłony przed słońcem i deszczem.

Książę wyznaczył wtedy jeden z najlepszych swych oddziałów i nakazał na tych wozach się rozmieścić, a potem wszystkich tam leżących ludzi przykryć kazał workami skórzanymi, w jakich kupcy towary swe wozili. O świtaniu wyruszyły te wozy z lasów na jantarowy szlak, by po wschodzie słońca przed zmiana nocnych straży na murach, pod dolna bramę w Stróży dojechać. Książę z pozostałymi oddziałami, nakazując zachowanie całkowitej ciszy, podsunął się aż na skraj lasów pod grodem, by być jak najbliżej jego murów obronnych w chwili, gdy wysłane wozy znajda się pod brama Stróży.

Wymyślony przez księcia podstęp udał się, bo gdy tylko stojący na murach Czesi spostrzegli zbliżające się kupieckie wozy, zabłysły im oczy na myśl, że wiozą one kosztowny ładunek, który mogą sobie przywłaszczyć. By zawładnąć towarem szybko nakazali otworzyć dolna bramę grodu i kilku zbrojnych Czechów wyjechało konno na przedmurze, by nakazać kupcom szybko wjeżdżać. Nie pomógł opór, sprzeciw woźniców. Ładowne wozy zaczęły wtaczać się w otwarta bramę i gdy pierwszy z nich był już w pobliżu majdanu targowego, a ostatnie znajdowały się jeszcze na brukowanym przedbramku dolnej bramy, zaczęli wyskakiwać z ich wnętrza rycerze księcia Bolka. Natychmiast z krzykiem zaatakowali zdezorientowanych i przerażonych ich widokiem Czechów.
Rycerze ci ubili kilku czeskich wojaków, a resztę rozbroili i powiązali. Potem zaatakowali pogrążony w porannym spokoju zamek, (…).

W tym samym czasie Bolko wyprowadził już pozostałe swe oddziały z lasu i konno gnał przez potok Czadr w stronę Stróży. Przewrócili wiec woźnice swoje wozy na pobocze drogi, by dostęp do grodu uczynić łatwiejszym dla nadjeżdżających rycerzy i spoglądali tylko jak ci wpadają w rozwarte wierzeje bramy grodu i jak potem w stukocie końskich kopyt o uliczny bruk wyłapują ratujących się ucieczka Czechów.
W taki to sprytny sposób książę Bolko Mały stał się znów panem Stróży i znów ten gród wszedł w skład jego księstwa.

A. Wiącek, O odzyskaniu Stróży. „Karkonosze” nr 5/81 z maja 1984, s. 38-39.

Dodaj komentarz