Marszałek chce nam skrócić drogę do Czech. Odświeża pomysł budowy tunelu pod górami.
Urząd marszałkowski chce odkurzyć projekt budowy tunelu pod Karkonoszami. Przejazd pod Przełęczą Karkonoską skróciłby znacznie drogę do Szpindlerowego Młyna – największego ośrodka narciarskiego w Czechach. Dziś, by dojechać tam z Jeleniej Góry, trzeba pokonać około 80 km. Gdyby powstał tunel, przejazd skróciłby się do około 20 km.
Jerzy Łużniak, wicemarszałek województwa dolnośląskiego, uważa, że budowę można by sfinansować z pieniędzy Unii Europejskiej. – Gdyby spiąć tunelem Karkonosze, powstałaby polsko-czeska oferta turystyczna. Nasza, dobrze rozwinięta baza noclegowa mogłaby przyjmować gości, którzy dojeżdżaliby do najlepszego ośrodka narciarskiego w Czechach – wyjaśnia.
Nartostrady w Szpindlerowym Młynie należą do najlepszych w Karkonoszach. – Myślę, że w ciągu roku, półtora powstanie koncepcja tunelu, która określi koszty i źródła finansowania projektu – tłumaczy europoseł Piotr Borys, który przyznaje, że chce eksportować do Brukseli ciekawe pomysły z Dolnego Śląska. Tunel łączący oba kraje na pewno do nich należy. – Są na to pieniądze. Do wykorzystania jest 100 miliardów euro, a Polska korzysta z nich w małym procencie.
W centralnej części Karkonoszy brakuje drogowego połączenia. Jego budowę już przed laty planowali Niemcy. Projekt Drogi Sudeckiej nigdy nie został jednak ukończony. Prace przerwał w 1945 roku zbliżający się front. Do połączenia obu stron Karkonoszy zabrakło jedynie kilku kilometrów asfaltu. 30 lat później Polacy planowali dokończenie budowy, ale tamte prace także wstrzymano. Teraz szosa urywa się nagle w lesie nad Borowicami.
Na początku stulecia plan budowy tunelu pod Przełęczą Karkonoską zaświtał w głowie radnym z Podgórzyna. Został wpisany do planów rozwoju gminy. Radni przeznaczyli sporą działkę na potrzeby węzła komunikacyjnego, który miałby powstać przy wjeździe do tunelu. Jego wlot planowano w dolnym Podgórzynie u podnóża góry Chełm, a wylot po stronie czeskiej znajdowałby się w miejscowości Vrchlabi. Długość tunelu karkonoskiego – bo tak miał się nazywać – to około 30 km.
Także czescy samorządowcy uważają, że nowe drogowe połączenie przez Karkonosze jest potrzebne. – Rozwiązalibyśmy obecne problemy komunikacyjne – mówi Bohumir Zeman, starosta Szpindlerowego Młyna, który proponował, by wrócić do starej niemieckiej koncepcji dokończenia Drogi Sudeckiej. Ale to budziło sprzeciw przyrodników. Michał Makowski z Karkonoskiego Parku Narodowego mówi, że byłaby to zbyt poważna ingerencja w środowisko.
Co sądzą o projekcie inżynierowie? Specjalista drogownictwa Czesław Wandzel uważa, że jest możliwy do zrealizowania, ale jego koszty będą ogromne. Trzeba się przebić przez litą skałę i zbudować system wentylacji. – Dla porównania 300-metrowy tunel, który planowaliśmy podczas innej inwestycji, miał kosztować 100 mln zł. By przebić się przez Przełęcz Karkonoską, potrzeba kilku kilometrów – mówi Wandzel.
Tunel tajemnic
Według badaczy tajemnic Dolnego Śląska, budowę tunelu pod Przełęczą Karkonoską mogli zacząć już Niemcy. Mirosław Bojko z Towarzystwa Poszukiwań Zaginionych Zabytków Talpa natrafił tam na dużą liczbę starych kabli biegnących pod ziemią. Wycofujące się w 1945 roku wojska niemieckie ukryły w tym rejonie swój ciężki sprzęt. Nigdy go nie odnaleziono, więc musi być on pod ziemią.
Rafał Święcki
Kapitalny pomysł- mam nadzieje że ekolodzy niczego sobie nie ubzdurają jak jest w przypadku Drogi Sudeckiej.