Wizytówką Dolnego Śląska były dotychczas Karkonosze, Góry Stołowe, uzdrowiska, zamki piastowskie oraz górnicze i militarne obiekty podziemne. Tegorocznym hitem turystycznym mogą się okazać maleńkie wsie, których czasem nie potrafią pokazać na mapie nawet ich sąsiedzi z Dolnego Śląska. Wszystko dzięki pomysłowości mieszkańców i sile internetu.
Różanka to mała, popegeerowska wieś w gminie Międzylesie koło Kłodzka. Mieszka w niej ok. 350 osób. Autobus dojeżdża tu tylko w roku szkolnym. Trzeba liczyć na własny transport. Nie zraża to jednak turystów, których z roku na rok jest w Różance coraz więcej.
Mieszkańcy w prosty sposób tłumaczą tajemnicę sukcesu.
– Drugiej takiej wsi nie ma. Od kilku lat organizujemy w połowie sierpnia festiwal róż. W ciągu ostatnich trzech lat posadziliśmy 2,5 tysiąca tych kwiatów. Wychodzi na to, że na jednego mieszkańca wypada po 7 róż – wylicza Piotr Kensicki, szef zespołu Róża.
To nie koniec atrakcji. W tej malutkiej miejscowości działa też wiejskie muzeum gospodarstwa domowego, prowadzone przez Towarzystwo Przyjaciół Różanki. Jest także centrum internetowe.
Niemniej atrakcyjny turystycznie, i to przez cały rok, jest Witoszów w gminie Świdnica niedaleko Wałbrzycha. Ściągają tu turyści z całej Europy. Wszystko dzięki ogromnej kolekcji militariów, stojących na posesji Stanisława Gabrysia. Jest właścicielem Muzeum Broni w Świdnicy. Ze względu na ograniczoną powierzchnię ma tam tylko mniejsze eksponaty. Natomiast cztery wycofane ze służby samoloty polskiej armii czy kolekcję działek przeciwlotniczych ustawił na swojej posesji.
– Niedawno były u mnie wycieczki z Włoch, Estonii i Portugalii. Turystów z Polski nie jestem w stanie nawet zliczyć – chwali się Stanisław Gabryś. Niebawem dostanie od wojska kolejny samolot, śmigłowiec oraz czołg.
Turystów czasem może przyciągnąć tylko jeden eksponat. Wiedzą o tym w Podlesiu koło Wałbrzycha, gdzie mieszka ponad 300 osób. Stoi tam żeliwny odlew pnia lipy. Upamiętnia epizod wojny siedmioletniej, kiedy król pruski Fryderyk Wielki prowadził tędy swoje wojska na podbój twierdzy świdnickiej. Według przekazów, zatrzymał się na krótki odpoczynek w miejscowej karczmie, a jego rumak został przywiązany do rosnącej przed zajazdem lipy. Teraz jej odlew przyjeżdżają obejrzeć tłumy turystów, przede wszystkim z Niemiec.
Artur Szałkowski – POLSKA Gazeta Wrocławska