Miejska Biblioteka Publiczna i Galeria Regio Korkontoi informują, że w ich siedzibieprzy ulicy Konstytucji 3 Maja 24 w Karpaczu wystawiane są aktualnie prace pana Jerzego Skwarczyńskiego, mieszkańca Karpacza absolwenta Cieplickiej Szkoły Rzemiosł Artystycznych. 19 marca (piątek) o godzinie 16.00 odbędzie się spotkanie z autorem na które serdecznie zapraszamy w imieniu własnym i artysty.
Anna Jędrzejczyk i Janusz Krzystoszek o Jerzym Skwarczyńskim:
Jerzy Skwarczyński jest twórcą niezwykłym, nieco szalonym, zakochanym w naszych Karkonoszach i w większości jego obrazów znajdują się właśnie one, bądź ich elementy. Absolwent klasy rzeźby cieplickiej szkoły Rzemiosł Artystycznych, dlatego najbardziej ceni sobie strukturę budowli i przestrzeń.
Debiutował w wieku siedemnastu lat wystawą w teatrze jeleniogórskim. Potem się wszystko potoczyło jakby naturalnym torem, ale największą „rolę” odegrał tu Wang jako jeden z pierwszych tematów jego prac i miejsc, w których zaczął także zarobkować, a pierwszymi odbiorcami jego sztuki byli wczasowicze, dla których zawsze organizował wystawy i którzy wiecznie nabywali jego prace.
Pierwszą techniką był tusz. Później specjalizował się we wszystkich innych technikach, nawet sprawdzał się w malowaniu na szkle. Nie sposób opisać wszystkich jego dokonań w tych kilku rysach.
Dzięki jego licznym obrazom żył i żyje wielokrotnie jak każdy artysta. Przy tym jest nietuzinkowy, niczego nie ubyło mu z jego wrażliwości ani z nieustannej chęci przeżywania świata, każdorazowo na nowo, kiedy powstaje nowe, niepowtarzalne dzieło on również wzbogaca się jeszcze raz.
Jerzy Skwarczyński – Zrodzony z gór
Już w latach 70-tych zaistniał w naszych górach jako artysta nietuzinkowy. Malował, rzeźbił, pisał sztuki teatralne, wiersze. Utalentowany także muzycznie. Kocha kawę, dyskusje o sztuce, a przede wszystkim swoje góry- tak zawsze mawia. Jeździł czołgiem, pływał gdzie się da, skakał z trampoliny czasami do wody-czasami głową w trampolinę-jak wykręcał salto, grał bardziej niż tygrys – w tenisa stołowego, trenował sztuki walki, jak i też skakał na nartach ze skoczni. Zjeżdżał także wielokrotnie z Małej Kopy na nartach do skakania – wbrew logice. Czasami bywało, gdy Jurek popuścił wodze fantazji, podczas takich, karkołomnych zjazdów – wylatywał w powietrze jak ptak, ze swoimi obrazkami i farbami z którymi na ogół się nie rozstawał – taki był Jurek. Jurek bardzo też lubił muzykę – Pewnego razu podczas naszych wspólnych artystycznych uniesień, gdy grałem na fortepianie – Jazz, Jurek także doznał odczucia pełnej mentalnej wolności, takiej jakiej doznawali prześladowani murzyni w Ameryce. Podskoczył z wielką radością do góry – zapominając, ze nadal obowiązuje prawo grawitacji i całą długością swojego ciała (a długi to on był) – runął na parkiet w DW Chrobry. To był pionierski performance Jurka w Karpaczu. Mało kto wie, że to właśnie Jurek człowiek z gór był jedną z pierwszych osób, które zainspirowały ruch artystyczny w Karpaczu. Z wielką determinacją po kamienistej drodze, jak to w Karpaczu bywa, przebijał się ze swoją sztuką, propagował, karmił, zachęcał. Czas ucieka nieubłaganie, ale Jurek nadal jest świeży młodością, na twarzy ma poezję, a w sercu coraz większy szacunek do sztuki, do ludzi i do GÓR – bo to przecież Jurek z gór.
Warto choć na chwilę zanurzyć się w świadomość i świat artysty, który jest odrębny od innych światów. Ma swoją opowieść i tworzy historię, która pozostanie i przetrwa.
Janusz Krzystoszek