Dawna rezydencja rodziny króla Prus zostanie niebawem zamieniona na ekskluzywny hotel.
Do niedawna pałacowi groziła całkowita zagłada. Jego dwóch właścicieli, zamiast go remontować, toczyło ze sobą wojnę. Konserwator zabytków był zupełnie bezradny. Wielokrotnie wydawane nakazy rozpoczęcia prac remontowych nie przynosiły żadnego skutku.
Wojciech Kapałczyński, kierownik jeleniogórskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, groził nawet rozpoczęciem procedury odebrania zabytku.
Wprawdzie konflikt wspólników pozostał niezażegnany, ale rezydencja w Karpnikach została ostatnio sprzedana.
Nowym właścicielem został Jacek Masior, biznesmen ze Śląska, i już zabrał się do najpilniejszych prac ratunkowych. On i jego firma ma doświadczenie w odrestaurowywaniu obiektów zabytkowych.
– Moją pierwszą inwestycją było kupno dwóch renesansowych kamieniczek w Zgorzelcu. Udało się nam je już odrestaurować – tłumaczy Jacek Masior.
W pałacu w Karpnikach za dwa-trzy lata powstanie ekskluzywny hotel. Jak zapewnia właściciel, obiekt nie będzie, tak jak dotychczas, zamknięty, tylko zostanie udostępniony do zwiedzania.
W planach jest również wykonanie odwiertu wód termalnych. Jeśli się uda znaleźć dostęp do gorących źródeł, przy hotelu powstanie też ośrodek spa.
Niewykluczone, że uda się też zagospodarować pobliskie zabudowania folwarczne. Do tego potrzebny jest jednak kolejny inwestor. – Namawiam mojego przyjaciela – lekarza – by przymierzył się do tej inwestycji i stworzył tu klinikę piękności – dodaje Jacek Masior.
W pałacu w Karpnikach, mimo powojennych zniszczeń, zachowało się sporo oryginalnych elementów wystroju wnętrz, m.in. renesansowe sztukaterie, XIX-wieczne boazerie i jedwabne pokrycia ścian. W salach znaleźć można nawet oryginalne meble. Jedną z pamiątek po dawnych gospodarzach jest fotel księcia.
– Ten obiekt miał to szczęście, że nie został podzielony na mieszkania na przykład dla pracowników PGR-u. Bo to zwykle wiązało się z doprowadzeniem do kompletnej ruiny – mówi Jacek Masior.
W pałacu mieściła się m.in. Wyższa Szkoła Ludowa i ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci. W latach 80. ubiegłego wieku pałac przeżył inwazję poszukiwaczy skarbów. Z jednej ze skrytek zniknęła wówczas srebrna zastawa dla 80 osób – prezent rosyjskiego cara dla pary książęcej.
Nie zachowały się też średniowieczne witraże. Zbiory sztuki i meble wywieziono do Muzeum Narodowego w Warszawie. Inne rzeczy rozkradziono, np. kandelabry z jednej z sal w latach 70. sprzedano na aukcji w Niemczech za 200 tys. marek.
Dolina Pałaców na listę dziedzictwa Unesco
Z Krzysztofem Korzeniem, dyrektorem Fundacji Doliny Pałaców i Ogrodów KotlinyJeleniogórskiej, rozmawia Rafał Święcki.
Czy Kotlina Jeleniogórska może w przyszłości stać się podobnym produktem turystycznym, jak Dolina Zamków nad Loarą?
Do tego dążymy. Już teraz zainteresowanie pałacami jest olbrzymie. Do autobusów, którymi objeżdżaliśmy pałace z przewodnikami, nie zmieścili się wszyscy chętni. By podkreślić wartość Doliny, staramy się o wpisanie jej na listę pomników historii. Jeśli to się uda, umożliwi nam starania o wpis na listę światowego dziedzictwa Unesco. To zaś gwarantuje rozgłos międzynarodowy.
Jakie obiekty w Dolinie są jeszcze zagrożone?
Pałac Wojanów-Bobrów. Od wielu lat prowadzone są tam jedynie drobne prace remontowe. Ratunku wymagają też folwarki i parki przypałacowe. Nasza fundacja stara się odrestaurować park i folwark w Bukowcu.
Do naszych czasów w Kotlinie Jeleniogórskiej dotrwało ponad 20 pałaców. Co całkowicie straciliśmy?
Po pałacu w Maciejowej został tylko park, a po pałacu w Trzcińsku trudno znaleźć jakiś ślad. Gdyby jednak nie działania ratunkowe właścicieli, lista zniszczeń byłaby znacznie dłuższa. Bo np. uratowany dwór Czarne przed laty miał być zburzony.
Rafał Święcki – POLSKA Gazeta Wrocławska