Jeśli stadiony na piłkarskie mistrzostwa Europy będą powstawały tak jak wyciągi narciarskie w Karkonoszach, to Euro 2012 w Polsce nie będzie. Burmistrz Kowar boiska budować nie zamierza, ale uważa, że możemy być pierwszym krajem, który straci swą szansę na wielkie wydarzenie. Wszystko przez nadmiernie skomplikowane i często głupie procedury. Przy budowie obiektów sportowych problemem nie są już pieniądze.
Gdy w Kowarach pojawiła się grupa inwestorów zainteresowanych budową stacji narciarskiej, burmistrz Miłosław Górecki ujrzał szansę na wyjście miasta z wieloletniej zapaści. Oczami wyobraźni widział już tłumy narciarzy na stokach, hotele, restauracje oraz nowe miejsca pracy dla miejscowych bezrobotnych. Gmina mogła sprzedać działki pod budowę stacji lub je wydzierżawić na wiele lat, ale chce mieć swój udział w tym przedsięwzięciu. Liczy na spore zyski.
Z prywatnymi inwestorami ustalono zawiązanie spółki, do której samorząd wniósłby 59 hektarów ziemi na zboczach gór Sulica i Czoło.
Niestety, firma powstać na razie nie może, bo zablokował to Dolnośląski Urząd Wojewódzki we Wrocławiu. Nadzór prawny wojewody uznał, że w niektórych punktach uchwała rady miejskiej powołująca spółkę może naruszać ustawę o samorządzie gminnym i zastanawia się nad skierowaniem jej do wojewódzkiego sądu administracyjnego. A tam pierwsze wolne terminy są za około cztery miesiące.
Interwencja sądu nie byłaby potrzebna, gdyby urzędnicy wojewody zareagowali szybciej. Mieli na to 30 dni. Tymczasem pierwszy sygnał, że uchwała budzi ich wątpliwości, dotarł do Kowar dopiero po ponad miesiącu.
– Gdybyśmy mieli jasną sytuację, już dawno zmienilibyśmy treść uchwały tak, by odpowiadała wymogom prawników wojewody. Administracja rządowa podkłada nam nogę – mówi Górecki, który ciągle czeka na oficjalne stanowisko z urzędu wojewódzkiego.
– Przyzwyczailiśmy się do głupich przepisów hamujących rozwój. Może kiedyś się to zmieni – ubolewa Józef Pilch, wrocławski biznesmen, zainteresowany budową wyciągów. Na razie cierpliwie czeka. Ale chciałby zacząć prace wiosną.
Większy problem z budową wyciągu ma austriacki inwestor w Szklarskiej Porębie. Tam negocjacje dotyczące postawienia kolejki trwają od połowy lat 90. Gmina i inwestor rozmawiają z ekologami, Ministerstwem Środowiska oraz dyrekcją Karkonoskiego Parku Narodowego. Teren pod przyszłym wyciągiem należy do obszaru Natura 2000, urzędnicy są więc bardzo ostrożni.
Kiedy niedawno wydawało się, że nareszcie osiągnięto porozumienie, zmienił się rząd. Dokumentów nie zdążył podpisać generalny konserwator przyrody. Do rozmów trzeba będzie powrócić.
Wyciągi po czeskiej stronie Karkonoszy mogą przewieźć w ciągu godziny 100 tys. osób. W Polsce pięciokrotnie mniej. Ostatnio Czesi postanowili zmodernizować wyciąg na Śnieżkę.
Źródło: Rafał Święcki – POLSKA Gazeta Wrocławska