Wodowanie statku wycieczkowego na Jeziorze Pilchowickim

Po ponad dwuletnim zmaganiu się z urzędnikami, przepisami i biurokracją 26 czerwca 2010r. Pan Kazimierz Angielski mógł przetransportować swój statek nad Jezioro Pilchowickie. Z Janowic Wielkich transport wyruszył ok. godz. 8:30. Droga przebiegała bez większych zakłóceń. Kłopoty zaczęły się dopiero w Strzyżowcu. Pierwszym problemem jaki stanął na drodze był niewielki betonowy most nad torami kolejowymi.

Próby pokonania go trwały blisko godzinę i tylko dzięki doświadczeniu i pomysłowości kierowcy ciągnika udało się go pokonać. Kolejnym wyzwaniem była polna droga pełna dziur i kolein. Przyczepa ze statkiem chwiała się to w prawo to w lewo. Pasy trzeszczały a z kabiny dochodziły głośne ludowe okrzyki. Dopiero ok. godziny 11:00 transport dotarł nad zalew. Tu w oczekiwaniu na inspektora rozpoczęto prace przygotowujące statek do wodowania. Po dokładnym sprawdzeniu stanu technicznego statku inspektor pozwolił go zwodować. Operacja wydawała się prosta. Ciągnik miał wjechać całą przyczepą do wody która miała unieść statek. Jednak rzeczywistość nie była taka słodka. Brzegi jeziora okazały się miękkie, piaszczyste i zbyt mało strome. Po wjechaniu całą przyczepą do jeziora woda ledwo co podmywała kadłub. Rozpoczęły się kolejne zmagania. Trudność polegała na tym by podczas wodowania nic nie uszkodzić. „Zabawa” i kolejne podejścia zajęły sporo czasu. W końcu, po raz kolejny, fantazją wykazał się kierowca i ku uciesze wszystkich łajba stanęła na wodzie. Tu inspektor podjął dalsze czynności sprawdzające stan bezpieczeństwa na statku. Wyszło przy tym, iż przez tą ułańską fantazję całkowitemu uszkodzeniu uległ układ wydechowy, który należy teraz wymienić. Reszta spełnia wszelkie wymogi. Pan Kazimierz odetchnął z ulgą. Teraz przed nim kilka dni na wymianę wydechu i przygotowanie przystani, tak by już 3 lipca 2010 roku móc wykonać pierwszy rejs po zalewie.

Statek nie jest zbyt wielki. Na pokład zabiera do 12 osób. Rejs dookoła jeziora ma trwać ok. 50 minut. Przystań jest w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od zapory – zejście schodami na sam brzeg. W najbliższym czasie Pan Kazimierz planuje jeszcze postawić na parkingu niewielki grill bar z parasolami.

Jezioro Pilchowickie dysponuje coraz bogatszą ofertą. Teraz poza wędkowaniem można tu popływać rowerem wodnym, kajakiem, pontonem, żaglówką czy w najbliższym już czasie statkiem. Nad zaporą jest całoroczna stylowa Karczma a u stóp tamy w sezonie letnim czynny jest mały bar. Kwestia tylko czy uda się wykorzystać te wszystkie atuty?

Marek Krzysztof Dral

www.wlen.org.pl

Dodaj komentarz