Wysoka Kopa

Widok ze szczytu jest po prostu bajeczny! Na skocznie narciarskie w czeskim Harachovie, na polskie i czeskie Góry Izerskie, na cały masyw Szrenicy.

W jednym ze szkockich pubów oglądałem niedawno piłkarski mecz Ligi Mistrzów, dyskutując ze Słowakiem (po polsku, słowacku i angielsku) na temat decyzji sędziego. Stojący obok młody mężczyzna zerkał to na nas, to na ekran. W końcu spytał (po angielsku): – Jesteś Polakiem? Tak zaczęła się moja przyjaźń z Markiem Dudą, pasjonatem sportu w ogóle, a triatlonu w szczególności. Konsekwencją tego spotkania był telefon zapraszający mnie do Szklarskiej Poręby, gdzie przy okazji zabawy sylwestrowej spotykali się najlepsi polscy triatloniści.

W międzyczasie postanowiłem zdobyć Wysoką Kopę, 1126 m n.p.m., najwyższą w Górach Izerskich (to mój trzeci szczyt w Zimowej Koronie Gór Polskich, niedawno opisywałem wspinaczkę na Rysy i na Czupel).

Góry Izerskie to część Sudetów Zachodnich, ciągnących się od Polski po Czechy. Od zachodu zamyka je Brama Żytawska, od Karkonoszy oddziela Przełęcz Szklarska, spora część leży u naszych południowych sąsiadów.

Po przedeptaniu tłocznej, ale malowniczej (dzięki niezwykłej, drewnianej architekturze i wielkim głazom wychodzącym wprost na jezdnię) ulicy biegnącej przez środek miasta, skręciłem w stronę dworca PKP Szklarska Poręba Górna w poszukiwaniu czerwonego szlaku. Łatwo można go przeoczyć, przechodząc tunelem pod torami kolejowymi. Zaraz za nim należy skręcić w lewo i maszerować między ostatnimi zabudowaniami Szklarskiej.

Pierwszym moim celem był Wysoki Kamień (1058 m). W drodze na szczyt nastąpiło nieoczekiwane, ale nadzwyczaj miłe spotkanie. Właściciele psich zaprzęgów trenowali na trasach pod Wysokim Kamieniem, górą o nadzwyczajnych walorach widokowych. A kochane husky tylko czekały na okazję, by porozmawiać z dwunogiem

Ze szczytu Wysokiego Kamienia, od którego trasa zdecydowanie się spłaszcza, widać też „moją” Wysoką Kopę poprzedzoną wieloma wzniesieniami i grupami skał. Pierwszą z nich jest Wieczorny Zamek – niezwykle ukształtowane głazy wystające z łagodnego wzgórza. Miejsce, którego tajemniczość rośnie wraz z narastaniem zmroku.

Wędruję dalej w niezbyt grząskim śniegu, mocno wydeptanym szlakiem pośród niskich (na ogół) lasów zasypanych śniegiem. Co rusz otwierają się nowe widoki na okoliczne góry, w tym piękną Szrenicę, centrum narciarskie w Szklarskiej.

Następną imponującą grupą skalną jest Zwalisko – nazwa równie ekspresyjna jak wielkie głazy. Schodzę nieco w dół, gdzie przed Izerskimi Garbami (1088 m) straszy ruinami budynków i wrakami ciężarówek nieczynna już kopalnia kwarcu Stanisław. Przemierzam ten księżycowy krajobraz mimo tabliczek „Wstęp wzbroniony”, ale gdzieś mi się zapodział czerwony szlak, a przejście „na azymut” przez „Stanisława” jest najkrótszą drogą do celu.

W grudniu dzień jest krótki, szybko zbliża się zachód słońca. Razem z opadającą czerwoną kulą spada też temperatura i robi się bardzo mroźnie. Podchodzę pod masyw Wysokiej Kopy zwanej też Wysokim Grzbietem. Ale szlak nie biegnie przez czubek góry. Zaraz za nowo postawionym szałasem skręcam „na skróty” w stronę szczytu. Ten odcinek jest najbardziej uciążliwy, bo co rusz zapadam się w głębokim, przemarzniętym śniegu. Jest parę śladów pieszych i narciarskich, ale każdy ma swój pomysł na zdobycie wierzchołka. Po krótkim marszu przez las mocno przerzedzony wiatrami i degradacją środowiska niemal dokładnie o zachodzie słońca osiągam cel.

Niezwykłe są kolory czystego nieba i gór rozświetlonych różowym, pomarańczowym i czerwonym światłem. Widok jest po prostu bajeczny! Na wszystkie strony! Widać nawet skocznie narciarskie w czeskim Harachovie, polskie i czeskie Góry Izerskie, cały masyw Szrenicy. Gdy podziwiam ten nadzwyczajny krajobraz, zza zasypanej śniegiem choinki wyłania się skitourowy narciarz. Czech. Wymieniamy parę zdań, uścisk dłoni, robimy zdjęcia i rozchodzimy się w swoje strony.

Ciemna noc dopada mnie w połowie drogi powrotnej. Szlak rozświetlają błyszczące na niebie gwiazdy. Jest pięknie. Wieczorny Zamek zamienił się w Nocny Zamek i straszy niezwykłymi kształtami, majacząc między choinkami oświetlonymi księżycową bielą. Na Wysokim Kamieniu wypijam resztki ciepłej herbaty z termosu, kontemplując migoczące w dole światła Szklarskiej Poręby, z czarną Szrenicą na gwiaździstym niebie. Jeszcze bym tu chwilę posiedział, ale nos odpada mi z mrozu. Szybko schodzę w dół, gdzie w willi Zakopianka triatlonowa ekipa kończy sylwestrowe przygotowania. Nie pozostaje mi nic innego, jak przyłączyć się do organizacji imprezy.

Nowy Rok witaliśmy hucznie, długo i radośnie. O godz. 8 rano pierwszego stycznia 2009 obudziło mnie pukanie do drzwi. – Wstawaj, jedziemy do Jakuszyc na biegówki!

Tekst i zdjęcia: Jerzy Pawleta
turystyka.gazeta.pl

Dodaj komentarz