Mieszkanka Karpacza na masce samochodu

Na dwa miesiące więzienia został skazany jeleniogórski taksówkarz, który jechał z kobietą leżącą na masce jego auta. Mieszkanka Karpacza pokłóciła się ze swoim partnerem. Chciała udaremnić mu odjazd.

-Nagle położyła się na masce mojego opla – opowiada Tomasz P., jeleniogórski taksówkarz. – Zbaraniałem. Nie wiedziałem, co mam robić.

Pan Tomasz wozi pasażerów od wielu lat. Przeżywał różne sytuacje, ale z taką desperacją spotkał się pierwszy raz. Zaczął prosić kobietę, by zeszła. Namawiał ją ponad czterdzieści minut. Tłumaczył i przekonywał, by w inny sposób załatwiła swoje konflikty. Nic do niej nie docierało. Taksówkarz nie miał pojęcia, co robić. Nie chciał szarpać się z desperatką, nie zamierzał siłą ściągać ją z auta. W końcu powolutku ruszył. Wyjechał taksówką na główną drogę.

-Była sobota rano, ruch w Karpaczu był niewielki – opowiada pan Tomasz. Taksówkarz miał nadzieję, że kobieta opamięta się. Ujechał ze 100 metrów na pierwszym biegu. Potem zatrzymał się. Dopiero wtedy kobieta zeszła z maski. Uderzyła jeszcze ręką w szybę i poszła. Po kilku tygodniach taksówkarz dostał wezwanie do prokuratury.

Oskarżono go o narażenie 40-kilkuletniej mieszkanki Karpacza na utratę zdrowia lub życia. W czasie procesu zeznał, że kurs zamówił Robert O., jej partner. Kazał się zawieźć do Karpacza pod dom swojej konkubiny Bogusławy N. Mężczyzna wszedł na chwilę do budynku, potem szybko zawrócił do taksówki. Za nim z krzykiem wybiegła kobieta. Kłócili się dłuższy czas. Robert O. wsiadł do auta, trzasnął drzwiami i poprosił taksówkarza, aby jechał.

– Nie mogłem tego zrobić, bo kobieta leżała już na masce. Siedziałem za kierownicą, a przed sobą miałem jej krzyczącą twarz – wspomina kierowca.

Gdy opowiadał na sali rozpraw o wydarzeniu sprzed trzech lat, uśmiechał się. Gdy usłyszał wyrok, nie było mu już tak wesoło. We wtorek sąd skazał go na 2 miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
– Będziemy się odwoływać od tego wyroku. Nie może być tak, aby porządny taksówkarz stał się przestępcą, bo kobieta położyła się na masce jego auta – podkreśla adwokat Bartosz Łuć.

– Wiezienie na masce samochodu innej osoby niewątpliwie stwarza zagrożenie dla jej życia lub zdrowia. Ta kobieta mogła przecież zsunąć się i wpaść pod inny samochód – uzasadniała wyrok sędzia Anna Długosz.
Nietypowa pasażerka taksówki tłumaczyła, że nie chciała pozwolić odjechać konkubentowi, bo myślała, że zabrał jej pieniądze. Gdy nie mogła ich znaleźć, zaczęła się kłócić z partnerem. Po całym zdarzeniu pieniądze odnalazły się w… zamrażarce.

Jeśli wyrok skazujący uprawomocni się, taksówkarzowi grozi utrata pracy. Korporacje taksówkarskie wymagają bowiem, aby co pół roku okazywać aktualne zaświadczenie o niekaralności.

Mariusz Junik – POLSKA Gazeta Wrocławska

Dodaj komentarz