O powstaniu kopalni węgla

Pewnego razu wyruszył w góry mały pastuszek. Jego rodzice mieszkali w Wałbrzychu w ubogiej chałupce, a on, pomagając im, codziennie wychodził z niewielkim stadkiem owiec, aby je paść na porośniętych soczystą trawą górskich zboczach. Podczas gdy owce spokojnie skubały trawę, chłopiec myszkował po zaroślach, śledząc ptactwo i zwierzęta. Pewnego dnia, gdy uspokojony tym, że owce się nie rozbiegają i spokojnie skubią trawę, ruszył znów na wędrówkę po okolicy. I znalazł coś, czego na co dzień się nie znajduje – lisią norę. W jej wnętrzu i wokół niej leżało pełno dziwnych czarnych kamieni, dość lekkich, błyszczących i brudzących ręce. Chłopiec postanowił zabrać kilka do domu i pokazać rodzicom. Ale oni, utrudzeni codzienną robotą, nie okazali żadnego zainteresowania znaleziskiem.

– Wyrzuć te kamienie, bo mi izbę zaśmiecisz – burknęła na odczepnego matka.

Pastuszkowi nie chciało się wychodzić z izby, więc wrzucił je do ognia. Jakież było jego zdziwienie, gdy po chwili zauważył, że „kamienie” zaczęły płonąć.

Wieść o węglu, bo nim właśnie były owe kamienie, rozeszła się po okolicy szybko. Wielu ludzi nawet z dalszych stron wyruszyło po nie do lisiej jamy. Wkrótce na jej miejscu powstała pierwsza w tych stronach kopalnia węgla, długo jeszcze nazywana „Lisią Sztolnią”.

źródło: „Miesięcznik Miłośników Gór” Jacek Pławski na podstawie: Kwaśniewski K., Podania dolnośląskie, Wrocław 1999, s.124.

Dodaj komentarz