Szwedzki generał z Gór Sowich

Pewien szwedzki generał, który poległ podczas wojny trzydziestoletniej, został pochowany na Wielkiej Sowie. Ponieważ jednak za życia dopuścił się wielu zbrodniczych czynów, nie zaznał po śmierci spokoju. Za karę przez dwieście lat włóczyć się musiał po leśnych bezdrożach Gór Sowich.

Kto ducha spotkał, zwracał uwagę na buty. Kiedy bowiem miał na nogach buty czarne, nie zważał na przechodnia i można było minąć starego Szweda bez żadnych konsekwencji. Gorzej, gdy miał buty szklane. Oznaczało to, że jest zły, ma fatalny humor i może napotkanego wieśniaka mocno poturbować.

Mieszkańcy Gór Sowich opowiadali sobie, że olbrzymie skarby ukryte są w grobowcu generała. On sam chodzi w mundurze zdobnym w złocone naszywki, wstęgi i szczerozłote guziki, a u pasa nosi szczerozłotą szpadę wysadzaną diamentami i rubinami. Pewnego razu kilku górników z Nowej Rudy wybrało się na szczyt Wielkiej Sowy w poszukiwaniu skarbów generała. Bez trudu znaleźli grobowiec i już-już zabierali się do kopania, kiedy nagle z głębi ziemi dał się słyszeć przerażający, głuchy grzmot. Grobowiec powoli się otworzył, a z czeluści powstał generał ze szpadą w dłoni. Poszukiwacze skarbów uciekli w popłochu. Szczęśliwie dotarli do swoich domów, ale od tej pory nikt już nie próbował poszukiwać skarbów na Wielkiej Sowie i niepokoić generała.

źródło: „Miesięcznik Miłośników Gór” Opr. R.M. Łuczyński na podstawie:
K. Pludo, Legendy Gór Sowich, Bielawa 2001, s. 46-47.

Dodaj komentarz