Plusy i minusy regionu dolnośląskiego

Sześciu marszałków ocenia pierwsze dziesięć lat naszego samorządowego województwa.

Profesor Jan Waszkiewicz, pierwszy marszałek województwa dolnośląskiego w latach 1998-2001

Plusem jest przede wszystkim to, że powstało duże, samorządowe województwo dolnośląskie i, oczywiście, sam jego proces tworzenia.
Szukaliśmy odpowiedzi, czym Dolny Śląsk ma być. To były dla nas strategiczne zagadnienia w tamtym właśnie momencie. Dużo się na ten temat mówiło, toczyła się żywa i burzliwa dyskusja. Do plusów trzeba zaliczyć też poziom społecznego entuzjazmu, a świadczyło o nim także i to, ile miejsca poświęcały wówczas media awanturom dziejącym się w sejmiku. Proszę zobaczyć, ile uwagi poświęcają teraz.

Minusy, które nadal nękają samorządowe województwa to, na przykład, kłopoty ze służbą zdrowia.
Na pewno do minusów, choć może raczej należałoby powiedzieć „niedogodności”, trzeba zaliczyć docieranie się nowych regionalnych instytucji. A także wytyczanie linii demarkacyjnej między administracją rządową a administracją samorządową. Jednak przede wszystkim fakt, że w porównaniu z funduszami, którymi dysponują obecne władze województwa samorządowego – byliśmy bardzo biedni.

Emilian Stańczyszyn, marszałek województwa dolnośląskiego w latach 2001-2003

Plusów, oczywiście, jest dużo. Ja wspominam pierwszą kadencję sejmiku między innymi ze względu na bardzo silną reprezentację polityczną. Radnymi wojewódzkimi zostali trzej byli wojewodowie, kilku posłów (prawo pozwalało na dublowanie mandatów radnego i posła). Budowaliśmy fundamenty jedności Dolnego Śląska, pracowaliśmy nad scaleniem czterech województw w całość. Do sukcesów zaliczam powołanie Europejskiego Banku Kadr Dolnego Śląska, który przygotowywał urzędników do pozyskiwania funduszy z Unii Europejskiej. Następny marszałek kontynuował te działania.

Minusy to przede wszystkim spadek w postaci potężnego zadłużenia szpitali. A był to czas, kiedy komornicy zajmowali płace lekarzy i pielęgniarek.
Po dziesięciu latach człowiek pamięta raczej plusy niż minusy. I nawet problemy, które dekadę temu bardzo go denerwowały, ogląda teraz z innej perspektywy. Na pewno w czasie pierwszej kadencji zarysowała się linia sporu między wojewodą a marszałkiem o ich kompetencje. Sporu, który rozwiązał czas, ponieważ administracja rządowa przekazuje coraz więcej uprawnień samorządom.

Henryk Gołębiewski, marszałek województwa dolnośląskiego w latach 2003-2004

Sukcesem było przygotowanie się do daleko idącej mobilności w pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej.
A szczególnie przygotowanie kadr, które potrafiłyby sprostać temu zadaniu po wejściu Polski do UE.
Wydaje mi się, że wywiązałem się z tego zadania. Europejski Bank Kadr Dolnego Śląska kształcił ludzi, i to tak dobrze, że byliśmy na pierwszym miejscu w kraju pod względem uzyskanych środków z funduszy przedakcesyjnych. Ważnym momentem było nawiązanie współpracy z przygranicznymi regionami czeskimi, to pozwalało nam na wspólne dwustronne, czasem nawet trójstronne (z przygranicznymi niemieckimi landami) występowanie o unijne pieniądze.

Nie wiem, czy to minus, ale na pewno największa trudność, z jaką borykałem się jako marszałek. Chodzi mi oczywiście o służbę zdrowia.
Z tym trudnym zagadnieniem zmagali się i moi poprzednicy. Kłopoty wynikały z niedostatecznego finansowania kas chorych. Już pierwszego dnia pełnienia przeze mnie urzędu spotkałem się ze strajkującymi pracownikami wrocławskiego szpitala im. Rydygiera. I dużą satysfakcję dało mi znalezienie wyjścia, które odpowiadało wszystkim zainteresowanym. Na posiedzenia zarządu zapraszani byli związkowcy, przedstawiciele Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. Omawialiśmy koncepcje naprawcze, w ten sposób powstał program, który realizowany jest do dziś.

Paweł Wróblewski, marszałek województwa dolnośląskiego w latach 2004-2006

Ta reforma administracyjna i powołanie do życia województwa dolnośląskiego chyba najlepiej wyszły rządowi Jerzego Buzka.
Tak naprawdę swoją rolę samorząd zaczął odgrywać od 2004 roku, kiedy pojawiły się pieniądze z Unii Europejskiej i zaczęły wpływać podatki z PIT i CIT. Po 2006 roku odnotowaliśmy wzrost PKB i przeskoczyliśmy nawet województwo mazowieckie. Przy współpracy samorządu powstało wiele ważnych inwestycji. Przekazanie kompetencji w dół do samorządów to bardzo dobry pomysł, dzięki temu posunięciu władza stała się bardziej obywatelska.

Słabością samorządu jest upartyjnienie organów władzy. Przykładem walki politycznej była w ubiegłym roku wymiana zarządu województwa w ramach tej samej partii – Platformy Obywatelskiej. Nie ma ciągłości władzy na Dolnym Śląsku, a to oznacza, że zarządzanie województwem jest słabe. U nas kadencja trwa średnio dwa lata. Potem przychodzi nowy marszałek, nowy zarząd, przez rok próbuje zorientować się w sytuacji i zaczyna wymyślać swoje plany albo chce wskrzesić stare swoich poprzedników. Efekt jest taki, że niewiele udaje się z tego zrealizować. Przykładem jest wschodnia obwodnica Wrocławia albo nowy szpital na Złotnikach.

Dr Andrzej Łoś, marszałek województwa dolnośląskiego w latach 2006-2008

Utworzenie województwa dolnośląskiego było potrzebne i bardzo korzystne dla regionu.
To wyraźnie widać po tym, jak Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Samorząd województwa lepiej wydaje unijne pieniądze, niż miałyby to robić władze centralne. Dolny Śląsk w ciągu dziesięciu lat systematycznie awansował gospodarczo. Dzisiaj pod względem atrakcyjności inwestycyjnej jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się województw w kraju. Utworzenie dużego, samorządowego województwa pozwoliło władzom tworzyć strategię całego regionu i sprawiać, żeby równomiernie się rozwijał.

Minusem dolnośląskiego samorządu wojewódzkiego jest jego niestabilność polityczna.
W sejmiku jest tylko jeden radny, który był radnym pierwszej kadencji samorządu – Marek Dyduch – i dwóch radnych, którzy zasiadali w drugiej kadencji – Paweł Wróblewski, były marszałek, i ja. Przy takiej rotacji nie ma ciągłości władzy. To oznacza, że nie mamy elit politycznych na poziomie regionalnym. Nie udało nam się doprowadzić do wytworzenia wspólnoty wojewódzkiej, a pogłębiają się kontrasty w regionie. Owszem, rozwija się aglomeracja wrocławska, ale są na Dolnym Śląsku miejsca, gdzie czas się zatrzymał.

Marek Łapiński, marszałek województwa dolnośląskiego od roku 2008

Utworzenie województwa dolnośląskiego należy uznać za wielki sukces.
Społeczność regionalna odzyskała podmiotowość i wpływ na decyzje wpływające na codzienne życie mieszkańców. Z wcześniejszych małych województw powstało silne i konkurencyjne województwo samorządowe, które dzisiaj jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się regionów w Polsce, z wzrostem PKB na poziomie 11,5 proc. To oczywiście zasługa Dolnoślązaków i ich aktywności, ale nie wyobrażam sobie, że sukces ten udałoby się osiągnąć bez reformy samorządowej. Przekazała odpowiedzialność za sprawy regionu wspólnocie regionalnej i umożliwiła realizację interesu lokalnego w działaniach władz.

Być może nie wszystko udało się przez tę dekadę zrobić tak, jakbyśmy tego chcieli. Wiele spraw można było załatwić lepiej. Ale bez samorządowego województwa na pewno tego typu nierozwiązanych problemów byłoby jeszcze więcej. Przed wprowadzeniem reformy było wiele wątpliwości, czy dotychczasowe miasta wojewódzkie nie utracą swojego znaczenia. Jak jednak widać, przeniesienie władzy na niższy szczebel, bliżej obywateli i wykorzystanie możliwości potencjału silnego regionu w zjednoczonej Europie przyniosły korzyści wszystkim Dolnoślązakom.

Marszałek Łapiński twierdzi, że samorząd województwa dolnośląskiego minusów nie ma.

POLSKA Gazeta Wrocławska
www.naszemiasto.pl

Dodaj komentarz