Tajemnicze pożary wypożyczalni nart w Karpaczu

Prowadzenie wypożyczalni sprzętu narciarskiego to w Karpaczu niebezpieczny biznes – w listopadzie i w grudniu w kurorcie spłonęły już dwie. Ich właściciele uważają, że ktoś celowo podłożył ogień.
Policja na razie nie wykryła sprawców. Nie potrafi też potwierdzić, czy były to rzeczywiście podpalenia, czy nieszczęśliwe wypadki.

Tymczasem mieszkańcy Karpacza zastanawiają się, kto będzie kolejnym pogorzelcem. Wśród osób prowadzących wypożyczalnie w mieście słychać opinie, że ktoś wykańcza w ten sposób konkurencję.

Jako pierwszy został zniszczony drewniany budynek wypożyczalni przy stoku Karpatka na ul. Myśliwskiej. Pożar wybuchł około piątej nad ranem. Wszystko spłonęło – narty, buty i snowboardy. Właściciel oszacował straty na około 100 tys. zł. Część sprzętu była jeszcze nieużywana. Właściciel wypożyczalni, mimo poważnych strat, odbudował biznes, ale o pożarze nie chce rozmawiać.

Kolejna wypożyczalnia, którą strawił ogień, znajdowała się tuż przy parkingach pod wyciągami na Kopę. Dzień przed pożarem ustawiono tam dwa przenośne kontenery. Wewnątrz było prawie 200 par nart i butów oraz 40 kompletów snowboardowych.
Pożar wybuchł w wigilijną noc. Według pracownika wypożyczalni, sądząc po zostawionych śladach na śniegu, ktoś zakradł się do kontenera od strony lasu, podniósł roletę zabezpieczającą okno i wybił szybę. Potem podpalił drewniane półki ze sprzętem. Od nich zajęła się reszta.

Swoje straty (zniszczone kontenery i spalony sprzęt) właściciel wycenił na ok. 70 tys. zł. Wypożyczalnia była ubezpieczona, więc szkody pokryje ubezpieczyciel. Już ustawiono nowy kontener i wypożyczalnia zaczęła normalną pracę. Jednak firma straciła kilka dni w okresie świątecznym, kiedy ruch w interesie jest największy. Tych strat nikt nie zwróci.

Policja w obu przypadkach nie dysponuje jeszcze ekspertyzami biegłych, którzy mają wyjaśnić przyczyny pożarów.
– Pożar wypożyczalni przy Kopie mogła wywołać awaria ogrzewania lub podpalacz. Żadnej z tych wersji nie wykluczamy – mówi nadkom. Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji. Jej zdaniem, pożarów tych dwóch wypożyczalni nie należy ze sobą łączyć. – To dwie odrębne sprawy – podkreśla.

Na razie policjanci prowadzący śledztwo wzywają na przesłuchania kolejnych właścicieli wypożyczalni w mieście. Pytają między innymi, czy spalone wypożyczalnie były dla nich konkurencją.

W Karpaczu działa około 20 takich punktów. W zimowym kurorcie w sezonie można nieźle na tym zarobić. Wypożyczenie kompletu narciarskiego lub snowboardowego na kilka godzin kosztuje od 20 do 30 złotych. Jeśli chce się poszusować na najnowszych, topowych modelach nart, trzeba wydać 50.

Właściciele niektórych punktów, by jakoś zabezpieczyć się przed ogniem, zatrudnili nocnych stróży. Czas pokaże, czy dotychczasowe zdarzenia to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czy też ktoś rzeczywiście chce w ten sposób zniszczyć konkurencję w Karpaczu.

Rafał Święcki – POLSKA Gazeta Wrocławska
www.naszemiasto.pl

Dodaj komentarz