Trują, choć Unia zabrania

Większość lakierni samochodowych na Dolnym Śląsku należałoby zamknąć.
To miała być prawdziwa rewolucja w warsztatach samochodowych. Nowe przepisy wprowadzone przez Polskę miały je uczynić bardziej przyjaznymi dla środowiska.

Unia Europejska stara się bowiem ograniczać emisję lotnych związków organicznych. Nowe normy miały sprawić, że ze sprzedaży znikną nieekologiczne lakiery samochodowe i nie będzie ich można już używać do napraw. By chronić naturę, zastąpić je miały farby rozcieńczane wodą.

Jednak na razie to pobożne życzenia. Większość warsztatów ich nie przestrzega przepisów, zaś pracownicy inspektoratów ochrony środowiska nie przeprowadzają kontroli.

W Jeleniej Górze i okolicy na ponad 30 lakierni jedynie 5 spełnia warunki narzucone przez nowe przepisy. Reszta maluje po staremu, należałoby więc je zamknąć. Nieekologiczne lakiery nadal można kupić, sklepy i mieszalnie pozbywają się starych zapasów. Niektóre żądają jedynie od klientów oświadczeń, że samochodowy lakier nie zostanie użyty do malowania auta. Mimo to nie powinny sprzedawać takich produktów.

Leokadia Mazur z jeleniogórskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska przyznaje, że w tym roku nie przeprowadzono żadnych kontroli w warsztatach samochodowych.

– Nie było ich w planach pracy na to półrocze. Inspektorów mamy jedynie 10, a powinniśmy skontrolować ponad 1000 firm – tłumaczy.

Jej zdaniem, używanie tradycyjnych lakierów jest wprawdzie nielegalne, ale warsztaty nie prowadzą działalności na przemysłową skalę.

Z tym stanowiskiem nie mogą się pogodzić właściciele lakierni, którzy sporo zainwestowali, by spełniać nowe normy. Kupili specjalne komory, zupełnie inne niż dotychczas używane pistolety lakiernicze, specjalne dmuchawki do suszenia lakieru i kompresory.

– Teraz żałuję, że wydałem pieniądze. Sądziłem, że nowe normy to będzie obowiązek dla wszystkich – tłumaczy Leszek Szterleja, który na swój warsztat w Mysłakowicach wydał prawie 300 tys. zł.

Ponadto legalnie działający przegrywają konkurencję z niezarejestrowanymi. Usługi tych pierwszych są droższe. Wiąże się to nie tylko z wyższą ceną specjalnego lakieru. Jego nałożenie jest też bardziej pracochłonne.

Według Stanisława Prendoty, właściciela warsztatu i prezesa Dolnośląskiego Stowarzyszenia „Bezpieczny Samochód”, nowe przepisy komplikują działalność jedynie legalnie istniejących firm. Bo o tych, które działają w szarej strefie, urzędnicy wolą nie wiedzieć.

– Legalnie działająca lakiernia musi mieć pozwolenie od starosty. Jeśli ktoś z ochrony środowiska przychodzi na kontrolę, to jedynie do tych zarejestrowanych – tłumaczy Prendota.

We wszystkich dolnośląskich delegaturach inspektoratu ochrony środowiska powiedziano nam, że firm działających nielegalnie nie kontrolowano, bo nie było takich zgłoszeń. – Gdyby ktoś zgłosił, że są uciążliwe, byłaby kontrola – mówi Zdzisław Kędziora z delegatury w Wałbrzychu

Rafał Święcki – POLSKA Gazeta Wrocławska
www.naszemiasto.pl

Dodaj komentarz