U stóp Śnieżki

U stóp Śnieżki

Śmiercionośna lawina

Każdy, kto zna choć trochę Karkonosze i przyglądał im się z Karpacza, musiał zwrócić uwagę na duży płat śniegu, który zalega głęboką nisze aż do późnej wiosny – to Biały Jar. Turyści przechodzący przez Biały Jar z górnej stacji kolejki linowej na Małą Kopę do schroniska Strzecha Akademicka, nie natrafiają to na zbyt wielkie trudności. Wygodny żółty szlak doprowadza każdego do celu. I dlatego nikomu nie przyszło do głowy przypuszczenie, iż tam właśnie można stracić życie.

Do czasu… Karkonosze, góry z pozoru łagodne, zaliczają się do obszarów o wyjątkowo wysokiej aktywności lawinowej. Pierwsze pewne wiadomości o lawinach pochodzą z 15 lutego 1655 roku. Wtedy to w wiosce Sklanerovice pod Rychorami lawina rozbiła dwie chałupy, w wyniku czego zginęło ośmiu ludzi, a dalszych siedmiu uratowano. Jedynie na niewielkim odcinku między Szrenicą a Śnieżką znajduje się 39 pól lawinowych gdzie średnio rocznie spada od 25 do 30 mniejszych i większych lawin. Ta wysoka aktywność powstawania lawin jest uzasadniona zarówno specyficznym klimatem, jak i kształtem tych gór.

Ich łagodne, niezalesione grzbiety i rozległe powierzchnie zrównań tworzą idealne zbiornice dla odkładania się dużych mas śniegu, które spadają w dół do żlebów, kotłów i jarów, gdzie tworzą wielometrową warstwę na stokach. Na zawietrznych stokach powstają wówczas nad kotłami nawisy śniegu dochodzące czasem aż do siedmiu metrów długości. Wielkie ilości świeżego śniegu – nagromadzonego w niedługim czasie – krótkie okresy ocieplenia w zimie oraz silne wiatry to najbardziej typowe okoliczności powstawania lawin. Ostatnia klęska ekologiczna w Karkonoszach i górach Izerskich, która na szczęście jest już poza nami, objawiła się zamieraniem lasu i kosodrzewiny, i mogła wpłynąć także na powstawanie nowych obszarów lawinowych. Wymaga to intensywnych badań oraz działań profilaktycznych. Na przykład: zabudowy technicznej i biologicznej, jak również ograniczenia wyrębu martwych drzew. Dziś już nie łatwo jest zrelacjonować przebieg kataklizmu, jaki się wydarzył 20 marca 1968 roku w Białym Jarze.

Jednakże na podstawie zachowanych materiałów archiwalnych, protokółów z przeprowadzonej akcji ratunkowej, jak również licznych wycinków prasowych, a także wywiadów środowiskowych z naocznymi świadkami z tamtych tragicznych dni, udaje się połączyć cały szereg faktów i wydarzeń z pierwszej godziny akcji w Białym Jarze. Tego dnia było słonecznie i ciepło, kilka stopni powyżej zera. W Karpaczu goście zażywali słonecznych kąpieli. Nad górami ciągnęły się długie pióropusze śniegu. Mieszkańcy Karpacza wiedzieli, że wieje tam silny wiatr. Z tego samego powodu zatrzymano kolejkę linową na Małą Kopę. W górach leży masa śniegu, który spadł niedawno na twarde, zlodowaciałe podłoże. Kiedy nastąpiła gwałtowna odwilż i zaczął wiać silny wiatr, zewnętrzne luźne warstwy śniegu ruszyły w dół.

Lawina spadła z wielkim hukiem i straszliwą siłą w koryto Złotego Potoku, zatrzymując się o kilometr niżej. Niszczyła na swojej drodze wszystko, co napotkała.

Na tej trasie znaleźli się także ludzie: trzynastu – Rosjan, czterech – Niemców i dwóch – Polaków. Przykryła ich biała mogiła. Niewielkie mieli szanse. Katastrofa trwała 48 sekund. Śmierć zbliżała się z szybkością sto kilometrów na godzinę a masa śniegu i lodu, którą zostali przyciśnięci miała około 50 tysięcy ton! Lawina miała od 25 do 70 metrów szerokości, zaś jej czoło ponad 15 metrów wysokości.

Wszyscy są zgodni co do tego, że była to największa i w skutkach swoich najtragiczniejsza lawina po drugiej wojnie światowej w polskich górach.

A oto przebieg akcji ratunkowej
Dwudziesty marca godzina 11.15, dolna stacja kolejki linowej na Małą Kopę, ratownik Ryszard Jaśko zawiadamia Stację Centralną GOPR w Jeleniej Górze o zejściu lawiny.

W tym czasie Zbyszek – kierownik kolejki linowej – słysząc o zejściu lawiny, zbiera z Małej Kopy doświadczonych turystów, uruchamia wyciąg i zjeżdża w dół. Ówczesny Naczelnik GOPR, Staszek, ogłasza mobilizację członków GOPR i wyjeżdża także na lawinisko. Ten sam rozkaz od Ryszarda Jaśko otrzymują ratownicy ze Strzechy Akademickiej, Samotni i na Kopie. Jeszcze telefon do batalionu WOP z prośbą o pomoc.

Dr Jadwiga Klamut z Karpacza przerywa swoje obowiązki lekarza, zakłada opaskę ratownika z błękitnym krzyżem i wyjeżdża na lawinisko. Zostanie na nim przez trzy doby jako lekarz i ratownik. W Białym Jarze znajduje się już kilkusetosobowa grupa oczekujących na rozkazy naczelnika GOPR. Część wezwanych przekopuje środkowe tereny lawiniska głębokimi rowami. Inni sondują wysokie czoło lawiny specjalnymi metalowymi prętami. Odtransportowano już do szpitala pięciu turystów, odrzuconych przez lawinę podmuchem wiatru.

Jeden z nich, Włodzimierz Fadiejew z Kujbyszewa powie potem: – stałem trochę z boku szlaku. Nagle poczułem silne uderzenie w głowę i plecy. Poniosło mnie i wlokło chyba 100 czy 150 metrów, zdarło ze mnie czapkę, buty, uderzało mną o drzewa. Czepiałem się ich, krzyczałem, ale nikogo już nie było. Potem był tobogan, karetka i szpital. Nikogo z kolegów, z którymi szedłem, już nie zobaczyłem.

Na lawinisku trwa akcja. Przybywa ekipa Horskiej Służby. Najbardziej aktywny okaże się Bohumil Hofman, którego w 1966 roku uratowali nasi ratownicy, gdy był zasypany lawiną w Dolinie Łomniczki. Mam tu dług do spłacenia – mówi Hofman. Pies z czeskiej ekipy znajduje pierwsze ofiary białej śmierci”.

Tymczasem zapada zmrok, który nieuchronnie przechodzi w noc. Sytuacja jest dramatyczna, nad głowami ratujących wisi jeszcze ciągle potężny nawis śniegu. Wiedzą o tym, ale nadal spełniają swój obowiązek. Praca na lawinisku trwa przy pochodniach. Wkrótce jednak dociera wiadomość, to wojsko ciągnie kabel elektryczny w górę! Przed upływem pierwszej doby lista odnalezionych ofiar wzrosła do dziesięciu.

Akcja trwa nadal – 21 marca o godzinie 10.00 znaleziono jeszcze jedne zwłoki, a 22 marca wydobyto pięć ofiar. O godzinie 10, 05 23 marca po odnalezieniu, jak się wówczas wydawało, ostatniej ofiary lawiny, coraz bardziej pogarszały się warunki atmosferyczne, co zmusiło ratowników do opuszczenia lawiniska. Tak więc akcja ratunkowa trwała nieprzerwanie od godziny 11.15 20 marca 1968 roku.

Ostatnie dwie ofiary lawiny zostały wydobyte w Białym Jarze w dniach 1, i 5 kwietnia. Znamienne były wówczas pytania jednego z dziennikarzy, po zakończonej akcji skierowane do naczelnika GOPR – Staszka:
Czy znalezione o tydzień wcześniej zwłoki ofiar, które i tak by wkrótce lawina wraz z roztopami oddała, były warte takiego wysiłku i niebezpiecznej pracy? Odpowiedź brzmiała:- Myśmy działali w interesie życia. W interesie spokoju rodzin ofiar dotkniętych tą straszną tragedią. Musieli oni mieć dowody, ze uczyniliśmy wszystko co było możliwe. My nie znamy słowa „za późno”! Nie pozwala nam na to przysięga, którą złożyliśmy.

Poza tym w przewodniku znajdują się opowiadania

  • Na śląskim trakcie
  • Nad Małym Stawem
  • Wspomnienie o Waldku
  • Sanie, karple i narciarze
  • Jak zdobyto Śnieżkę na nartach
  • Zapomniany pomnik nad Wielkim Stawem
  • W królestwie Ducha Gór
  • Śmierć ratowników

Marek Kazimierz Wikorejczyk: ”U stóp Śnieżki. Wybrane opowiadania krajoznawcze”. Oficyna Wydawnicza SUDETY, Wrocław 1998. Okładka miękka, format 23,5 x 16,5 cm, stron 96, czarno-białe ilustracje

Dodaj komentarz