Szybują bez granic na niebie

Motolotniarze i paralotniarze z polsko-niemieckiego i polsko-czeskiego pogranicza nie muszą już zawracać, gdy podczas lotu na horyzoncie zalśni w słońcu nitka granicznej Nysy czy zza drzew wyłoni się górski grzbiet, za którym Karkonosze zaczynają być czeskie.

– Jeszcze niedawno nawet nie zbliżałem się do Nysy, bo wiedziałem, że mogą być z tego kłopoty – mówi Dariusz Buczkowski z Jędrzychowic, wielki fan podniebnych wycieczek moto- i paralotnią. – Wolałem nie ryzykować spotkania z niemieckimi pogranicznikami – dodaje. Za nielegalne przekroczenie granicy groziło postępowanie przed sądem i nawet utrata licencji pilota.

Teraz jest inaczej. Wystarczy wystartować i nie trzeba się martwić, w którą stronę zawieje wiatr. – Potrzebne jest tylko ubezpieczenie ważne w Polsce i Niemczech i można lecieć – cieszy się Dariusz Buczkowski. Jest tak, odkąd Polska weszła do strefy Schengen.

– W zasadzie powinno być od kwietnia, bo przepisy dotyczące przekraczania granic strefy Schengen drogą powietrzną zaczęły obowiązywać trzy miesiące później, niż te na granicach lądowych czy morskich – tłumaczy Zbigniew Deka z Karkonoskiego Klubu Paralotniowego.

www.naszemiasto.pl

Dodaj komentarz